W dniu 22 czerwca 1941 r. wojska niemieckie, łamiąc traktaty o przyjaźni i współpracy zawarte przez III Rzeszę z Rosją Sowiecką, uderzyły na swego dotychczasowego sojusznika. Blisko sześciomilionowa armia Hitlera, przy wsparciu jednostek ze sprzymierzonych z nim krajów, w błyskawicznym tempie parła na wschód, zadając Armii Czerwonej klęskę za klęską. Zmotoryzowane oddziały hitlerowskie przeszły przez polskie Kresy Wschodnie, anektowane przez ZSRS, i w ciągu kilku dni przesunęły się dalej na sowieckie terytorium państwowe sprzed 1939 r. Front szybko się oddalił od dawnych granic Rzeczypospolitej.
Czerwcowy atak na Związek Sowiecki stworzył zupełnie nową sytuację polityczną w zmaganiach toczonych z III Rzeszą Niemiecką przez państwa sprzymierzone. Dotychczasowy sojusznik Hitlera nieoczekiwanie stał się stroną prowadzącą z nim wojnę. Totalitarne, zbrodnicze państwo realnego komunizmu ramię w ramię stanęło teraz do walki wraz z państwami zachodniej demokracji przeciwko totalitarnemu, nazistowskiemu państwu Adolfa Hitlera. Pomiędzy tymi potężnymi trybami znalazła się Polska, której terytorium było w tym momencie w całości okupowane przez hitlerowskie Niemcy.
Błyskotliwe zwycięstwa Wehrmachtu nie przesądziły jednak o końcu wojny. Obrona sowiecka krzepła, wydłużały się niemieckie linie zaopatrzenia, wkrótce miała nadejść surowa rosyjska zima, do której Niemcy nie byli przygotowani. Ważyły się wówczas losy zmagań pomiędzy dwoma najstraszliwszymi mocarstwami totalitarnymi. W takich warunkach legalne władze RP na uchodźstwie podjęły decyzję o wszczęciu działań dywersyjnych na wschodzie, de facto wspierających wojenny wysiłek Związku Sowieckiego. Komenda Główna ZWZ powołała wówczas do życia nową formę organizacyjną, jaką była samodzielna organizacja dywersyjna, oznaczona kryptonimami „Wachlarz” i „303”. Dowodztwu ZWZ przyświecały wówczas dwa cele. Zasadniczym powodem, dla którego utworzono i uruchomiono „Wachlarz”, był nacisk na rząd polski ze strony sojusznika, rządu Wielkiej Brytanii, by polskie podziemie przystąpiło do akcji dywersyjnej na zapleczu frontu wschodniego. Wysłannicy Stalina, prowadząc pertraktacje z Anglikami, sformułowali szereg postulatów, z których większości ci ostatni nie byli w stanie spełnić. Jednym z nich było „podpalanie” zaplecza niemieckiego w Europie, możliwe dzięki wspieranym przez Brytyjczyków materiałowo i finansowo europejskim ruchom oporu, spośród których polskie podziemie wojskowe, ze względu na stopień zorganizowania, ściśle militarny charakter i położenia w bezpośrednim zapleczu frontu wschodniego, nadawało się najbardziej. Ponieważ władze polskie były dalece zależne od brytyjskiego gospodarza, a zarazem swego chwilowego protektora, sugestie te zostały przez rząd RP przyjęte. Tym bardziej że Anglicy uzależnili od ich realizacji kontynuowanie wsparcia finansowego dla polskiego ruchu niepodległościowego. Dodajmy też, że wystąpienie polskiego podziemia jako sojusznika wspierającego z drugiej stronty frontu walkę toczoną przez Armię Czerwoną wydawało się dobrym punktem wyjścia do rozmów z władzami sowieckimi – wszak sprawa powojennych granic była nadal otwarta.
Drugim powodem uruchomienia „Wachlarza” było dążenie do wypracowania koncepcji osłony planowanego powstania powszechnego w Polsce centralnej. Dowództwo polskiego podziemia w pierwszej chwili zostało zaskoczone rozwojem ostatnich wydarzeń, nikt bowiem nie sądził, że obrona sowiecka okaże się aż tak krucha. Wiadomo jednak było, że daleko pod Moskwą w warunkach zimowych utknęła już niejedna armia, skąd potem wracała na tarczy. Gdyby armia Hitlera nie zdobyła Moskwy do końca 1941 roku, należałoby brać pod uwagę, że sytuacja wojenna odwróci się w sposób zasadniczy. Konieczne zatem było dostosowanie koncepcji działania do przewidywanych, nowych okoliczności. Zakładano, że może powtórzyć się scenariusz z pierwszej wojny światowej, to jest klęska wojsk niemieckich i odwrót ze Wschodu. Celowe stawało się więc wykreowanie takiej sytuacji militarnej, dzięki której w momencie wybuchu planowanego powstania powszechnego w obrębie centralnych ziem polskich, przy szybkim rozkładzie armii hitlerowskiej, choć na jakiś czas strona polska zyskałaby możliwość zahamowania marszu zwycięskiej Armii Czerwonej. W efekcie stanęłaby ona u przedwojennych granic Polski, zastając teren wyzwolony spod okupacji niemieckiej i opanowany przez polskie siły powstańcze, restytuujące polską państwowość na całym obszarze II RP. W ten sposób „Wachlarz”, który z formalnego punktu widzenia był tylko narzędziem bieżącej akcji prowadzonej przeciw Niemcom, stawał się ważnym elementem tej skomplikowanej układanki, jaką był plan ogólnopolskiego powstania powszechnego. Nawet nader powściągliwi w ocenach autorzy monumentalnych Polskich Sił Zbrojnych w II wojnie światowej stwierdzali, że akcja „Wachlarza” została uruchomiona „na skutek potrzeb bieżących własnych i sojuszniczych”.
Twórcą koncepcji uruchomienia akcji dywersyjnej na wschodzie był jeszcze w 1940 r. ppłk dypl. Remigiusz Grocholski, postulujący takie działania na wypadek zmiany sytuacji politycznej po ewentualnym wybuchu wojny pomiędzy obydwoma okupantami Polski. Funkcję komendanta „Wachlarza” dowódca ZWZ-AK powierzył ppłk Janowi Włodarkiewiczowi „Damianowi”, zaś ppłk Remigiusz Grocholski został jego zastępcą (a po jego śmierci – przejął komendę nad organizacją). Zamysł uruchomienia własnej akcji zbrojnej na terenach położonych na wschód od granicy z 1939 r. był bardzo śmiały i nie całkiem uwzględniał miejscowe realia. Przyjęto założenie, że obaj oficerowie będą podległą sobie strukturę dywersyjną budować samodzielnie ze „zorganizowanych” przez siebie ludzi, bez pomocy ze strony KG ZWZ-AK. Dowódca ZWZ-AK obiecał jedynie zaopatrzenie materiałowe, to jest broń i środki niezbędne do walki. Niewiele z tych początkowych założeń udało się utrzymać w zderzeniu z rzeczywistością. Grocholski dysponował wprawdzie siatką ludzi ze stworzonej przez siebie i włączonej do ZWZ organizacji „Brochwicz”, tyle że możliwość ich użycia okazała się iluzją (spora cześc z nich była niedyspozycyjna i niezbyt przydatna w tak specjalistycznej i elitarnej strukturze jak „Wachlarz”). W efekcie dowódca ZWZ-AK musiał wesprzeć pion dywersji na wschodzie kadrami, którymi dysponował w Generalnym Gubernatorstwie oraz tymi, które zostały przerzucone drogą lotniczą z Anglii. Do „Wachlarza” przydzielono grupę 28 cichociemnych, skoczków spadochronowych z Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie.
Ludzie pracujący w „Wachlarzu” musieli pokonać trudności takie jak praca w terenie pozbawionym elementu polskiego, a zatem bez zaplecza, w dodatku nasyconym agenturą niemiecką i bolszewicką. Społeczności miejscowe – białoruskie, litewskie i ukraińskie – były do polskiej zbrojnej akcji niepodległościowej nastawione w najlepszym wypadku obojętnie, częściej jednak zdecydowanie wrogo. Żołnierze „Wachlarza” wchodzili na terytorium, na którym już działały, choć na razie chaotycznie, dywersja i partyzantka sowiecka, z zasady także nieżyczliwe polskiej inicjatywie (kilku „wachlarzowców” poległych w początkowym okresie działań to efekt zasadzek sowieckich). Musieli operować na ziemiach podzielonych licznymi, sztucznie stworzonymi przez Niemców granicami, wymagającymi bardzo starannie przygotowanej „legalizacji”. Mieli poważne trudności komunikacyjne, zarówno ze względu na częste niemieckie kontrole, jak i działalność sowieckich partyzantów oraz band komunistyczno-rabunkowych. Najmniejszy błąd przy sporządzaniu sfałszowanych dokumentów kosztował życie, bolszewicy zaś nie zastanawiali się, kto jedzie samochodem puszczanym przez nich „w odkos” – zabijali wszystkich. W dodatku ochotnicy pozyskani do „Wachlarza” nie znali mentalności mieszkańców ani miejscowych języków. Przecież nawet język polski w wydaniu kresowym miał specyficzne zwroty i brzmiał nieco inaczej niż język Polski centralnej, przez co każdy bez problemu rozpoznawał w przybyszu „obcego”.
Nic więc dziwnego, że wyznaczono dość długi okres rozruchu „Wachlarza” – od września 1941 do maja 1942 r. W tym czasie przerzucono na wschód stu pięćdziesięciu przeszkolonych ludzi i środki bojowe przeznaczone, to jest półtorej tony materiałów wybuchowych produkcji konspiracyjnej (szedytu) oraz cały zapas plastiku otrzymanego ze zrzutów (112 kg). Zorganizowano potrzebne do dalszego działania bazy w Grodnie, Wilnie i Brześciu. Teren operacyjny „Wachlarza” podzielono na dwie strefy. Pierwsza to zaplecze znajdujące się w przedwojennych granicach Polski jako podstawa do wypadów w rejon właściwego działania, wynikającego z planu osłony powstania powszechnego. Druga strefa, położona na wschód od granicy państwowej, to teren przeprowadzania dywersji, zarówno w toku bieżących akcji, jak i w ramach osłony przyszłego powstania. Obie strefy podzielono na pięć zakreślonych promieniście odcinków, biegnących od Warszawy przez kresy aż po Dniepr i Dźwinę.
KIERUNKI OPERACYJNE „WACHLARZA” WYGLĄDAŁY NASTĘPUJĄCO:
- Odcinek I, dowodzony przez por. cichociemnego Stanisława Gilowskiego „Gotura”, biegł po linii Lwów–Tarnopol–Płoskirów–Winnica i Żmerynka–Dnietropietrowsk.
- Odcinek II, początkowo pod komendą por. cichociemnego Jana Piwnika „Ponurego”, wyznaczała linia Równe–Zwiahel–Żytomierz–Kijów–Czerkasy.
- Odcinek III, kierowany przez kpt. cichociemnego Alfreda Paczkowskiego „Wanię”, rozciągał się od Brześcia przez Pińsk, Dawidgródek i Mozyrz po Homel.
- Odcinek IV, nad którym komendę powierzono początkowo mjr Zygmuntowi Reliszko „Zygmuntowi”, wyznaczała linia biegnąca od Lidy przez Mińsk Białoruski, Borysów i Orszę aż po Witebsk i Smoleńsk.
- Odcinek V, dowodzony przez kpt. cichociemnego Jana Smelę „Lipka”, biegł od Wilna w kierunku na Dyneburg i Połock.
Dość szybko nastąpiły zmiany w obsadzie stanowisk dowódczych. Ponieważ wiosną 1942 roku okazało się, że mjr „Zygmunt” w związku z nierzetelnością niektórych współpracowników nie wykonał powierzonych mu zadań organizacyjnych, zastąpił go przysłany z Anglii mjr cichociemny Tadeusz Sokołowski „Trop”. 18 marca 1942 roku zginął w niewyjaśnionych do dziś okolicznościach ppłk Jan Włodarkiewicz „Damian”, zamordowany podczas pobytu służbowego we Lwowie. Dowództwo organizacji przejął jako p.o. komendanta Remigiusz Grocholski. Por. cichociemny „Ponury”, dowódca II odcinka, „spalony” i schwytany przez policję, zdołał wprawdzie zbiec z niemieckiego aresztu i dotarł na teren Generalnego Gubernatorstwa, trzeba go było jednak zastąpić innym oficerem. Odcinek objął wówczas kpt. cichociemny Tadeusz Klimowski „Ostoja”. Okazał się on świetnym organizatorem, ale też nie zamierzał podejmować żadnych akcji, zanim jego odcinek nie osiągnie pełnej obsady i gotowości bojowej. Uznał, nie bez racji, że czekająca go osłona przyszłego powstania na podległym mu terenie jest zadaniem ważniejszym od bieżącej dywersji na rzecz frontu wschodniego. Dopiero jesienią 1942 roku zaczął wypełniać wymagany limit trzech akcji miesięcznie – jedną z pierwszych było wysadzenie na trasie Połonne–Szepietówka pociągu przewożącego działa i samochody na gąsienicach.
Organizacja dywersyjna występująca pod nazwą „Wachlarz” liczyła na wszystkich pięciu odcinkach w szczytowym momencie swego rozwoju około sześciuset ludzi. Jednak początkowo jej stan osobowy był znacznie niższy. Był to okres próbny działalności „Wachlarza”, który rozpoczął się w kwietniu 1942 r. Wykonano wówczas kilka poważnych operacji dywersyjnych z udziałem patroli III, IV i V odcinka. Pierwszy do akcji wszedł odcinek III, którego patrole 11 kwietnia 1942 r. wysadziły niemiecką kanonierkę na Kanale Królewskim (Polesie), a 26 kwietnia, podczas niszczenia linii telefonicznych wzdłuż strategicznej szosy Brześć–Moskwa ostrzelały niemiecką kolumnę samochodową, zadając przeciwnikowi spore straty. Natomiast 5/6 maja 1942 r. patrole odcinka IV wysadziły pociągi na czterech liniach kolejowych wychodzących z Mińska Białoruskiego. Także w maju 1942 r. patrol odcinka III dokonał siedmiu „cięć” torów na odcinku Homel–Mińsk Białoruski. W lipcu 1942 r. do akcji wkroczyły patrole odcinka V, dziesięciokrotnie w ciągu kilku tygodni uszkadzając tory na liniach kolejowych biegnących przez ich teren.
Straty okresu próbnego, który trwał dłużej niż początkowo planowano, okazały się wysokie. Podczas akcji poległo dwunastu żołnierzy „Wachlarza”, siedmiu uznano za zaginionych, czterech odniosło rany, a czternastu zostało aresztowanych. Znamienne, że znaczna część akcji dotyczyła, wbrew pierwotnym zamierzeniom, terenów wschodnich II RP. Operacje bojowe na obszarach położonych na wschód od polskiej granicy państwowej okazały się niezmiernie trudne i niosły ogromne ryzyko rozbicia powracającego do bazy po wykonaniu zadania oddziału. Taki los stał się udziałem między innymi patrolu III odcinka, ewakuującego się po wysadzeniu 1 lipca 1942 r. transportu z frontowymi jednostkami Wehrmachtu pod stacją Kapcewicze. Patrol ten, tropiony przez niemiecki pościg, został rozbity kilka dni później przez obławę w rejonie Turowa nad Prypecią.
Odcinek V jesienią 1942 r. wszedł ze swymi akcjami na strategiczną linię Dyneburg–Leningrad. Przykładowo we wrześniu zniszczono tam pociąg z samochodami wojskowymi i transportem paliwa, a 29 grudnia 1942 r. spalono transport złożony z czterdziestu cystern wypełnionych paliwem. Inną akcją V odcinka, z listopada, było podłożenie ładunku wybuchowego pod pociągiem z transportem czołgów (na linii wiodącej do Kowna). Natomiast odcinek I, najpóźniej obsadzony, w zasadzie nie wyszedł poza wstępną fazę organizacyjną. Świetnym przykładem działania na zapleczu frontu wschodniego zgodnego z przyjętymi założeniami było ulokowanie się w Charkowie patrolu odcinka II, dowodzonego przez porucznika cichociemnego „Gzymsa”. Grupa ta, złożona z ludzi zatrudnionych w niemieckich służbach technicznych, zdołała spowodować zniszczenie co najmniej pięciu bombowców Ju-87 Stuka, startujących z tamtejszego lotniska. W ogól należy oceniać, że działania odcinka II, podjęte dopiero wtedy, gdy był on w pełni zorganizowany i gotowy do akcji, miały charakter wręcz wzorcowy – w przeciwieństwie do przedsięwzięć odcinków III i IV, wykonywanych gorączkowo, bez należytego rozpoznania. Odcinek II był jednostką, której dobrze przygotowane działania nie przysporzyły zbędnych strat stronie polskiej.
Ciekawym pomysłem było e 1942 r. wykorzystanie w pracach „Wachlarza” zawiązków grup partyzanckich, formujących się ze „spalonych” i ukrywających się żołnierzy AK. Kilka takich zupełnie zresztą udanych prób podjęto w odcinku III na terenie Polesia. Największą formacją leśną był oddział podporucznika „Ludwika”, który operował w najdalej wysuniętej na wschód części Polesia i podejmował z ramienia „Wachlarza” akcje nawet za polską granicą państwową, np. we wrześniu 1942 roku wysadził dwa pociągi wojskowe na linii Homel–Łuniniec.
Z kolei w odcinku II zdecydowano się na niezwykły eksperyment, jakim było zagospodarowanie przez „Wachlarz” grupy kryjących się w lasach wschodniego Wołynia byłych żołnierzy sowieckich. We wrześniu 1942 r. dowództwu II Odcinka „Wachlarza” podporządkowała się grupa Gruzinów – byłych żołnierzy sowieckich – zbiegłych z niewoli niemieckiej. Dowodztwo nad oddziałem, który otrzymał kryptonim „Gryzonie” powierzono por. cichociemnemu Lechowi Ładzie „Żagwi”. Do większych akcji tej jednostki należało uderzenie na Landwirtschaft w Młynowie i rozbicie załogi żandarmerii ochraniającej most na Styrze pod Boremlem (wrzesień 1942 r.). Niestety, po tragicznej śmierci por. „Żagwi” grupa wymknęła się spod kontroli organizacyjnej „Wachlarza”.
Jesienią 1942 r. działalność „Wachlarza” nabrała rozmachu. Pomimo szczupłych sił polskich efekty akcji były coraz bardziej spektakularne. Nie sposób w tym miejscu przywołać wszystkich udanych przedsięwzięć tej struktury, poprzestańmy zatem na stwierdzeniu, że na odcinkach II, III, IV i V raz za razem wylatywał w powietrze niemiecki transport. Częste dywersje i gorączkowe, prowadzone niekiedy w wielkim pośpiechu prace organizacyjne, byle tylko wykonać powierzone zadania, musiały narazić „Wachlarz” na celne uderzenia sprawnie działających niemieckich służb specjalnych. W ręce Niemców wpadł dowódca Odcinka III kpt Alfred Paczkowski „Wania”. Rozbita została baza III odcinka w Orańczycach. Działalność IV odcinka, której efektem było kilkadziesiąt udanych akcji dywersyjnych i sabotażowych, zakończyła się wsypą organizacyjną i aresztowaniem dużej grupy żołnierzy tej jednostki, „zalegalizowanych” w niemieckich instytucjach budowlanych.
Tymczasem w KG AK zapadły decyzje o wzmożeniu polskiej akcji bojowej, która miała nabrać większej dynamiki. Powołano nową strukturę – Kierownictwo Dywersji (Kedyw). Włączono do niej aktywa Związku Odwetu (ZO) w Generalnym Gubernatorstwie i „Wachlarza” na wschodzie. Kedyw budowany był równolegle do jej struktur terenowych: od KG AK, przez obszary, okręgi, inspektoraty, aż do obwodów w dół. Komórki Kedywu miały prowadzić dywersję i sabotaż, dywersję osobową (likwidacja szczególnie szkodliwych funkcjonariuszy aparatu okupacyjnego i niemieckiej agentury), a także organizować działania partyzanckie. Gdy w Warszawie zapadały decyzje przesądzające o dalszej służbie kresowych dywersantów, „Wachlarz” przygotowywał się do swych najbardziej karkołomnych operacji.
Jak już wspomniano, aresztowany przez Niemców dowódca III odcinka „Wachlarza” kpt. cichociemny „Wania” znalazł się więzieniu w Pińsku na Polesiu, gdzie gestapo poddało go bardzo brutalnym przesłuchaniom. Początkowo brano pod uwagę wykupienie go z rąk Niemców, jednak tego rodzaju próby się nie powiodły. Wówczas dowódca AK generał Stefan Rowecki „Grot” podjął decyzję o uwolnieniu „Wani” siłą. Zadanie to powierzono por. cichociemnemu Janowi Piwnikowi „Ponuremu”, który sięgając po ludzi z „Wachlarza” rozlokowanych w Brześciu oraz na terenie GG, sformował zespół uderzeniowy. Do Pińska ekipa dotarła samochodami na fałszywych numerach. Sprawa była wyjątkowo trudna, jako że w stosunkowo niewielkim Pińsku stacjonowało około dwóch tysięcy niemieckich żołnierzy i funkcjonariuszy służb policyjnych. Nagłe załamanie się akcji lub otwarta walka z przeciwnikiem oznaczałyby dla wykonawców wyrok śmierci. Atak na więzienie przeprowadzono 18 stycznia 1943 roku. W zasadzie wszystko poszło zgodnie z planem, choć konieczne było użycie siły. Atakujący musieli zastrzelić strażnika, który odmówił otwarcia więziennej bramy oraz stawiającego opór komendanta więzienia Hellingnera i jego zastępcę Zollnera. Uwolniono kapitana „Wanię” i kilku żołnierzy AK (zbiegła też grupa więzionych tam sowieckich jeńców i partyzantów). Ekipa wykonawcza wraz z odbitymi zdołała bez strat odskoczyć za Bug. Znamienne, że samochód przewożący uwolnionych żołnierzy AK wjechał zaraz za Pińskiem na kolce dywersyjne rozsypane przez jeden z patroli „Wachlarza” – bowiem ze względów konspiracyjnych komórki w terenie nie zostały powiadomione o całej akcji. Niestety tragicznym ubocznym skutkiem tej udanej operacji było rozstrzelanie przez Niemców trzydziestu Polaków aresztowanych w Pińsku – mimo iż wykonawcy w czasie akcji posługiwali się językiem rosyjskim, co miało sugerować działanie dywersantów sowieckich (polskich więźniów zamordowano w Janowie Poleskim).
Sukces odniesiony w Pińsku zachęcił dowództwo „Wachlarza” do podjęcia podobnej próby w Mińsku Białoruskim, gdzie w miejscowym więzieniu zostali osadzeni liczni żołnierze IV odcinka. Operacja realizowana przez zespół bojowy „Wachlarza” w lutym 1943 roku zakończyła się niepowodzeniem i śmiercią wykonawców. Ekipa, która miała się zająć przygotowaniem ataku, wyjechała pod komendą majora „Tumrego” z Warszawy 19 stycznia 1943 roku. Już w samym Mińsku zastała katastrofalną sytuację. Odcinek IV praktycznie nie istniał: kto nie został aresztowany, musiał się ukrywać albo wyjechać. Akcję zaplanowano w taki sposób, że uderzenie na więzienie z zewnątrz miało zostać połączone ze zbrojnym wystąpieniem osadzonych więźniów, którym dostarczono kilka pistoletów. Nawiązano kontakt z miejscową jaczejką sowiecką i to był prawdopodobnie początek tragicznego końca (autor monografii „Wachlarza” dr Cezary Chlebowski łączył początek wsypy ze zdradą jednego ze strażników wprowadzonych w szczegóły akcji, wydaje się jednak, że mechanizm porażki był bardziej skomplikowany). Podziemne struktury sowieckie w Mińsku Białoruskim były silnie spenetrowane przez niemieckie służby specjalne, nie powinno więc dziwić, że planowana akcja została zdekonspirowana. 6 lutego 1943 roku dom, w którym ukrywał się dowódca operacji, został otoczony przez Gestapo i żandarmerię. W walce, z bronią w ręku polegli major „Tumry” i porucznik „Stefan”. Jednocześnie Niemcy spacyfikowali próbę buntu w więzieniu. W efekcie część polskich konspiratorów wraz z majorem „Tropem” zamordowano nocą z 6 na 7 lutego 1943 roku, część wywieziono do obozów koncentracyjnych.
Zważywszy na użyte siły, dostępne środki bojowe oraz warunki, w jakich przyszło tej organizacji działać, bilans aktywności dywersyjnej „Wachlarza” wygląda dość pokaźnie. To setki akcji, w tym ponad sto wysadzonych niemieckich pociągów z zaopatrzeniem wojskowym dla frontu wschodniego w najtrudniejszym okresie wojny, gdy naprawdę ważyły się jeszcze jej losy. To także liczne drobniejsze akty dywersji i sabotażu, jak choćby uciążliwe dla okupanta rozsypywanie na szosach metalowych kolców, paraliżujących ruch niemieckich kolumn samochodowych w kierunku frontu i powrotnym, zrywanie linii telefonicznych, przecinanie kabli, podpalanie transportów i magazynów. Sukcesy te zostały okupione stratą około 130 zabitych, poległych w akcjach oraz ujętych i zamordowanych, co stanowiło 21% całości sił organizacji. Spośród 28 cichociemnych oddelegowanych do „Wachlarza” poległo 5 (więcej, bo 7 z tejże grupy zginęło w późniejszych działaniach związanych z nowymi przydziałami).
Gdy „Trop” i „Tumry” ginęli wraz ze swymi podkomendnymi w Mińsku Białoruskim, decyzja o rozwiązaniu „Wachlarza” była przesądzona. Aktywa organizacyjne poszczególnych odcinków miały zostać włączone do struktur Kedywu poszczególnych okręgów. Już 25 stycznia 1943 r. Kedyw Okręgu Wołyń przejął świetnie zorganizowany II Odcinek, 24 lutego przekazano I Odcinek Komendzie Okręgu Lwów, trzy dni później to, co zostało z odcinka III, wchłonął Kedyw Okręgu Polesie. 17 marca 1943 r. rozwiązano sztab organizacji, a jego członkowie zasilili Kedyw KG (spora część z nich zginie w niedalekiej przyszłości w szeregach Oddziału Specjalnych Akcji „Osa”-„Kosa”). Zadania „Wachlarza” – dotyczące zarówno bieżącej dywersji, jak i te planowane w dalekiej perspektywie w związku z osłoną powstania powszechnego – przejął Kedyw.
Wciąż aktualne pozostaje pytanie o sens owej krwawej ofiary i o celowość działań „Wachlarza”, pojawiające się w dyskusjach prowadzonych nie tylko przez historyków. Niedawno pewien historyk-publicysta porównał akcje „Wachlarza” do ukąszenia słonia przez muchę, odbierając im tym samym jakiekolwiek znaczenie. Pozwolił sobie też na stwierdzenie, że żołnierze „Wachlarza” oraz akowskiego wywiadu, działając na rzecz frontu wschodniego, ginęli nie za Polskę, lecz za Związek Sowiecki. To mniej więcej tak, jakby powiedzieć, że legioniści Józefa Piłsudskiego w 1914 roku walczyli i oddawali życie za monarchię austrowęgierską. I w jednym, i w drugim przypadku będzie to oczywista niedorzeczność. Zarówno legioniści Piłsudskiego, jak i dywersanci „Wachlarza” walczyli za Polskę – i co więcej, bardzo się dla niej zasłużyli. Same zaś akcje „Wachlarza” miały poważny ciężar gatunkowy i przysporzyły Niemcom wielu kłopotów. To prawda, że zostały okupione śmiercią wielu ludzi, ale przecież były to straty nieporównywalnie mniejsze od tych, jakie ponosili Polacy w otwartej walce na którymkolwiek z frontów II wojny światowej czy w warunkach konspiracji i partyzantki. Z dzisiejszej perspektywy dość łatwo przychodzi badaczom kwestionowanie celowość polskiego wysiłku zbrojnego ułatwiającego działania Armii Czerwonej, a w końcowym efekcie przyspieszającego jej zwycięstwo. Można też spotkać się z zupełnie sensownym poglądem, że torów kolejowych wiodących na wschód należało raczej pilnować, tak by każdy transport Wehrmachtu dojechał do miejsca przeznaczenia i wziął udział w zmaganiach, w których obaj nasi okupanci i wrogowie wolności Polski wyniszczali się nawzajem. Ale wówczas, w 1941 i 1942 roku, nie było to jeszcze takie oczywiste. Rząd Polski żył podtrzymywaną przez angielskich sojuszników iluzją, że mimo wszystko uda mu się porozumieć z władzami sowieckimi w kwestiach politycznych i terytorialnych. Z tego punktu widzenia udzielanie wsparcia walczącej Armii Czerwonej wydawało się racjonalne, zwłaszcza że mogło dawać polskiej stronie rządowej dodatkowy argument w rozmowach ze Stalinem. Przypomnijmy ponadto, że uruchomienie tego rodzaju działań było warunkiem, od spełnienia którego Wielka Brytania uzależniała dalsze finansowanie polskiej akcji niepodległościowej prowadzonej w kraju. Środki otrzymane od Anglików na hasło „Wachlarz” wyniosły 5.666.000 dolarów. KG AK w większości przeznaczyła je jednak na swoje priorytetowe cele, a działalność „Wachlarza” stanowiła tu tylko część wydatków. Choć trudno jest przeliczać krew przelaną przez żołnierzy na dolary, to jednak wydaje się, że w tamtym czasie praca wykonywana przez ludzi z „Wachlarza” wydawała się celowa i pożyteczna. A straty Armia Krajowa ponosiła także w tych obszarach swej działalności, które nie wiązały się z walką czynną. Dość przypomnieć, że jedna „wsypa” siatki terenowej nierzadko niosła śmierć dziesiątków czy setek ludzi, mordowanych w egzekucjach lub obozach koncentracyjnych.
Dr Kazimierz Krajewski
ARCHIWUM PORTALU PAMIĘĆ HISTORYCZNA
Czasopismo „Głos Polonii”
Wydanie specjalne: HISTORIA Nr 1 / (2) 2019
Please wait while flipbook is loading. For more related info, FAQs and issues please refer to DearFlip WordPress Flipbook Plugin Help documentation.
Czasopismo „Głos Polonii”
Wydanie specjalne: HISTORIA Nr 2 / (2) 2020
Please wait while flipbook is loading. For more related info, FAQs and issues please refer to DearFlip WordPress Flipbook Plugin Help documentation.
Czasopismo „Głos Polonii”
Wydanie specjalne: HISTORIA Nr 3 / (1) 2021
Please wait while flipbook is loading. For more related info, FAQs and issues please refer to DearFlip WordPress Flipbook Plugin Help documentation.
BIBLIOTECZKA PORTALU PAMIĘĆ HISTORYCZNA POLSKIEGO CENTRUM MEDIALNEGO „JAGIELLONIA”
Please wait while flipbook is loading. For more related info, FAQs and issues please refer to DearFlip WordPress Flipbook Plugin Help documentation.
Please wait while flipbook is loading. For more related info, FAQs and issues please refer to DearFlip WordPress Flipbook Plugin Help documentation.