Tak jak Niemcy po zakończeniu II wojny światowej musieli zmierzyć się z faktem odpowiedzialności za zbrodnie III Rzeszy, tak obywatele Federacji Rosyjskiej muszą pogodzić się z tym, że są historycznymi dziedzicami „dokonań” reżimu stalinowskiego. Przed nimi trudne zadanie wypracowania formuły, która godziłaby ten fakt z brakiem bezpośredniej, personalnej odpowiedzialności za te czyny współczesnych Rosjan.

Zbrodnia Katyńska to określenie symbol. Nazywamy nim mord popełniony wiosną 1940 r. przez funkcjonariuszy sowieckiego NKWD na Polakach, więzionych w obozach specjalnych w Kozielsku, Starobielsku i Ostaszkowie oraz w więzieniach na obszarze tzw. Zachodniej Ukrainy i Zachodniej Białorusi (Kresy Wschodnie II RP, które po agresji 17 września 1939 r. zostały włączone do ZSRS). Określenie to powszechnie przyjęło się, ponieważ miejsce zbrodni w katyńskim lesie odkryte zostało jako pierwsze i przez długi czas pozostawało jedynym znanym.

Pierwsza strona notatki szefa NKWD Ławrientija Berii z 5 03 1940 r. skierowanej do Stalina, będącej podstawą decyzji Biura Politycznego KC WKP(b) o rozstrzelaniu polskich jeńców przebywających w obozach w Kozielsku, Starobielsku i Ostaszkowie oraz polskich więźniów przetrzymywanych przez NKWD na obszarze przedwojennych wschodnich województw Rzeczypospolitej. Źródło: Wikipedia Commons

23 sierpnia 1939 r. Wiaczesław Mołotow – ludowy komisarz spraw zagranicznych ZSRS i Joachim von Ribbentrop – minister spraw zagranicznych III Rzeszy – podpisali w Moskwie układ o nieagresji. Jego tajną częścią był protokół, na mocy którego dwa tygodnie po niemieckiej napaści na Polskę, 17 września 1939 r., to samo zrobił ZSRS. Na zajętych przez Sowietów terenach do niewoli trafiło ok. 250 tys. Polaków. Wśród nich blisko 15 tys. oficerów, funkcjonariuszy policji, żandarmerii, straży więziennej i Korpusu Ochrony Pogranicza, którzy umieszczeni zostali w trzech tzw. obozach specjalnych: Kozielsku, Starobielsku i Ostaszkowie, nadzorowanych przez Urząd ds. Jeńców Wojennych przy NKWD ZSRS.

Przetrzymywani w obozach Polacy byli przesłuchiwani funkcjonariuszy NKWD. Sowieci chcieli sprawdzić ich poglądy, ewentualną wolę współpracy z władzami ZSRS i możliwość wykorzystania jeńców np. w podejmowanych działaniach propagandowych. Ponieważ Ławrientij Beria (szef NKWD) większość z uwięzionych uznał za „nierokujący poprawy element kontrrewolucyjny” i „zatwardziałych, niepoprawnych wrogów władzy radzieckiej”, złożył do Biura Politycznego KC WKP(b) wniosek o rozstrzelanie ich bez sądu. Zamordowani mieli zostać także Polacy – cywilni więźniowie z więzień na terenie Ukrainy i Białorusi. Miało się to odbyć „bez wzywania aresztowanych i bez przedstawiania zarzutów, decyzji o zakończeniu śledztwa i aktu oskarżenia”. 5 marca 1940 r. swoją akceptację złożyli poprzez podpisy: Józef Stalin, Kliment Woroszyłow, Wiaczesław Mołotow, Anastazy Mikojan. Na piśmie znajduje się też adnotacja, że wniosek popierają Michaił Kalinin i Łazar Kaganowicz.

Transporty Polaków z „obozów specjalnych”, w sowieckiej dokumentacji zwane „rozładowywaniem obozów”, rozpoczęły się 3 kwietnia 1940 r. z Kozielska, dzień później z Ostaszkowa i 5 kwietnia tego roku ze Starobielska. Egzekucje na jeńcach wykonywali funkcjonariusze terenowych jednostek NKWD.

Oficerów z Kozielska transportowano pociągami w grupach od stu do trzystu osób do stacji kolejowej Gniezdowo koło Smoleńska, a stamtąd specjalnymi samochodami więziennymi do lasu w pobliżu Katynia. Część z nich uśmiercano w willi wypoczynkowej na terenie lasu, skąd ciała przewożone były do dołów śmierci. Pozostałych prowadzono ze związanymi rękami, pojedynczo nad krawędź dołu i tam zabijano. Ogółem zamordowanych zostało 4 410 jeńców z obozu w Kozielsku, ocalało – 178.

Jeńcy z największego z obozów –Ostaszkowa, przeznaczonego dla policjantów i żandarmerii wojskowej, transportowani byli do wewnętrznego więzienia Zarządu NKWD w Kalininie (dzisiaj Twer). Zabijano ich w tym budynku, w specjalnie przystosowanej do tego celi więziennej. Miejscem pochówku ciał był las koło wsi Miednoje. Ogółem zamordowano 6 314 jeńców, ocalało – 127 osób.

Natomiast z obozu w Starobielsku jeńców wywożono koleją do Charkowa, gdzie trafiali do wewnętrznego więzienia tamtejszego Zarządu NKWD. Tam byli mordowani. Zwłoki przewożono ciężarówkami i grzebano w lesie w okolicach wsi Piatichatki koło Charkowa (dzisiaj jest to już teren miasta). Łącznie zginęło 3739 jeńców ze Starobielska, ocalało – 90.

Ponadto na mocy tej samej decyzji zamordowanych zostało ok. 3 tys. Polaków z więzień na Ukrainie i drugie tyle na Białorusi oraz ponad 1 tys. naBiałostocczyźnie, łącznie ponad 7 tys. osób. W latach 90. XX w., masowe groby odkryte zostały w Bykowni koło Kijowa (Ukraina) oraz w Kuropatach w pobliżu Mińska (Białoruś).

Spośród wszystkich jeńców uwięzionych w „obozach specjalnych” ocalało 395 osób, które przewieziono do obozu Pawliszczew Bor, a następnie do Griazowca koło Wołogdy. Ocalali sądzili, że ich koledzy znajdują się w podobnych obozach w innym miejscach. Jednak po wywiezionych „ślad zaginął”, a rodziny poszukujące informacji o bliskich dostawały fałszywe odpowiedzi.

Możliwości poszukiwania „zaginionych” pojawiły się wraz z podpisaniem 14 sierpnia 1941 r. polsko-sowieckiej umowy wojskowej.Na jej podstawie formowano Armię Polską w ZSRS, w szeregi której przybywali Polacy odzyskujący wolność na mocy – wydanego dwa dni wcześniej – dekretu Prezydium Rady Najwyższej ZSRS o amnestii. Pod rozkazy gen. Władysława Andersa trafiali obywatele polscy przetrzymywani dotychczas w więzieniach, obozach pracy i miejscach zesłania na terenie ZSRS. Z rozkazu gen. Andersa, powstało specjalne biuro sztabu Armii Polskiej do spraw poszukiwania zaginionych, które gromadziło informacje o poszukiwanych oficerach. Kierował nim rotmistrz Józef Czapski.

Przedstawiciele władz polskich podejmowali także próby bezpośrednich interwencji w Moskwie. Ambasador Polski w ZSRS prof. Stanisław Kot kilkakrotnie prowadził rozmowy na temat zaginionych jeńców z Andriejem Wyszyńskim, zastępcą Komisarza Spraw Zagranicznych ZSRS. Specjalną notę do władz sowieckich w sprawie wyjaśnienia losu zaginionych skierował 15 października 1941 r. polski premier gen. Władysław Sikorski. Jednak pozostała ona bez odpowiedzi. Sikorski nie uzyskał również informacji na ten temat w czasie rozmowy z Józefem Stalinem 3 grudnia 1941 r. w Moskwie.

Wraz z upływem czasu możliwości wyjaśnienia sytuacji nie ulegały poprawie. Utrudniało je narastające napięcie w stosunkach polsko-sowieckich, spowodowane m.in.: pogarszającą się sytuacją bytową Armii Polskiej w ZSRS oraz naciskami Stalina na wysłanie polskiego wojska na front wschodni. Doprowadziło to ostatecznie w 1942 r. do ewakuacji żołnierzy i ich rodzin do Iranu.

13 kwietnia 1943 r., za pośrednictwem berlińskiego radia, władze niemieckie wydały oficjalny komunikat o odkryciu w Lesie Katyńskim masowych grobów polskich oficerów(dwa dni wcześniej Agencja Transocean informowała o odkryciu w Smoleńsku masowego grobu „ze zwłokami 3000 polskich oficerów”). A już 15 kwietnia 1943 r.sowiecka „Prawda” i moskiewskie radio przedstawiły własną teorię na temat śmierci Polaków. Strona sowiecka oświadczyła, że po agresji III Rzeszy na ZSRS Niemcy wymordowali jeńców, którzy znajdowali się w obozach w pobliżu Smoleńska. Oświadczenie to zapoczątkowało – trwający przez pół wieku – spór wokół wskazania winnych oraz przedstawienia dokładnego przebiegu zbrodni.

Informację o miejscu pogrzebania ciał zamordowanych polskich jeńców znali Niemcy blisko rok wcześniej, niż ją ogłosili. Latem 1942 r. grupa polskich robotników z niemieckiej organizacji Todta (pracujących przymusowo przy budowie obiektów wojskowych w okolicy Katynia), dowiedziała się od miejscowej ludności o znajdujących się tam grobach z ciałami polskich żołnierzy. Po sprawdzeniu wiarygodności tej informacji postawili we wskazanym im miejscu dwa brzozowe krzyże i poinformowali przełożonych, ale władze niemieckie nie interesowały się wtedy tą sprawą. Powrócono do niej dopiero na przełomie stycznia i lutego 1943 r., kiedy to Niemcy nakazali rozkopać część terenu i w rezultacie odkryli mogiły. Przesłuchali również okoliczną ludność. Informacje trafiły ostatecznie do gen. Alfreda Jodla (szef Naczelnego Dowództwa Wehrmachtu). Jednak dopiero po miesiącu Niemcy zdecydowali się na otworzenie grobów. Pobudki, z których to uczynili, były całkowicie pragmatyczne. Po klęsce wojsk niemieckich pod Stalingradem, niemieccy propagandyści chcieli wykorzystać informację o zbrodni popełnionej przez Sowietów na polskich oficerach do skłócenia aliantów. Doprowadzenie do sporu między rządem polskim a sowieckim mogłoby – w skrajnym przypadku – spowodować rozdźwięk w całej koalicji. Taki spór mógłprzełożyć się na decyzje o działaniach frontowych, a tym samym na szanse III Rzeszy w walce z wojskami koalicji antyhitlerowskiej.

Ważnym elementem akcji propagandowej było przekonanie Polaków, również tych mieszkających na terenach okupowanych przez Niemców, że zbrodni w Lesie Katyńskim dokonał NKWD. Z tego powodu Niemcy wysyłali do Katynia delegacje Polaków z terenów okupowanych. Zawieźli tam m.in. lekarzy, przedstawicieli PCK i organizacji charytatywnej „Caritas”, aby na miejscu pokazać im prowadzone prace ekshumacyjne i przekonać o autentyczności grobów. Pracami komisji niemieckiej kierował prof. płk Gerhard Buhtz.Niemcy wysłali również do Katynia grupę polskich oficerów z oflagu w Woldenbergu II C, a także jeńców i dziennikarzy z innych krajów m.in. z USA.

W końcu kwietnia 1943 r. do Katynia przyjechała grupa specjalistów z zakresu medycyny sądowej i kryminologii z dwunastu krajów okupowanych, satelickich
i sprzymierzonych z III Rzeszą. Jej członkowie przez dwa dni pracowali na terenie lasu koło Smoleńska. W sporządzonym protokole naukowcy ci jednomyślnie stwierdzili, iż morderstwa na Polakach dokonano w 1940 r., a więc w okresie, gdy rejon Smoleńska pozostawał pod władzą sowiecką.

W czasie prac ekshumacyjnych w prasie niemieckiej pojawiały się częste relacje na ten temat. Liczbę zamordowanych określano w nich na 10–12 tys., mimo iż nie wszystkie groby zostały odkryte.Takie szacunki pozwalały jednak na „odnalezienie” pozostałych poszukiwanych jeńców z obozów specjalnych i ukazanie większej skali mordu. Winą za zbrodnie obarczony został NKWD ZSRS. Na początku czerwca 1943 r. prace w Katyniu zostały przerwane. Niemcy uzasadniali to tym, że zbliżał się front i nie chcieli narażać ludzi pracujących przy ekshumacji, oraz tym, iż rosła temperatura powietrza, a tym samym wzrastało zagrożenie wybuchem epidemii. Argumenty te, choć prawdziwe, były jedynie pretekstem do zakończenia prac, ponieważ na tym etapie ekshumacji było pewne, że nie potwierdzi się – podawana we wszystkich komunikatach – liczba ciał pogrzebanych w smoleńskim lesie. Tym samym mogła się pojawić wątpliwość, czy Niemcy nie mylą się również w kwestii wskazywania winnych mordu. Prowadzący prace celowo nie rozkopali do końca ostatniego grobu i twierdzili, że w nim właśnie znajdują się szczątki pozostałych ofiar. Listy nazwisk, zidentyfikowanych podczas ekshumacji ofiar drukowane były w prasie polskojęzycznej w okupowanym kraju. Sporządzane w pośpiechu i z małą dokładnością, zawierały niekiedy nazwiska osób, które w rzeczywistości nie zginęły w Katyniu, podważając tym samym wiarygodność niemieckich informacji.

Ze względu na to, że strony niemiecka i sowiecka oskarżały się wzajemnie o popełnienie zbrodni w Katyniu, 17 kwietnia 1943 r. rząd polski zwrócił się z oficjalną notą do MCK o wysłanie do Katynia delegacji, która zweryfikowałaby napływające informacje. Wiedząc o zamiarze władz polskich, Niemcy dwa dni później złożyli własną notę, stwarzając tym samym pozory polsko-niemieckiej współpracy w sprawie zbrodni popełnionej w Katyniu. MCK gotowy był wysłać na miejsce zbrodni specjalną komisję, pod warunkiem zgody wszystkich zainteresowanych stron. Obawiając się bezstronnego werdyktu, którego nie można byłoby zakwestionować, władze ZSRS nie wyraziły takiej zgody. W związku tym do przyjazdu komisji nie doszło. Sowieci wykorzystali tę sytuację do pomówienia Polaków o współpracę z Niemcami i w nocy z 25 na 26 kwietnia 1943 r. zerwali stosunki dyplomatyczne z rządem polskim w Londynie. Dla Stalina był to dogodny pretekst, aby – już oficjalnie – móc skierować swoje poparcie dla polskich komunistów w ZSRS.

Materiały zgromadzone podczas niemieckiej ekshumacji przewiezione zostały do Krakowa. Tam zbadał je zespół pracowników Instytutu Medycyny Sądowej i Kryminalistyki pod kierownictwem dr. Jana Robla (często określa się je mianem „archiwum Robla”). Oryginały Niemcy zabrali ze sobą, kiedy wycofywali się w 1945 r. Prawdopodobnie spłonęły one w okolicach Redebeul koło Drezna, podczas bombardowania dokonanego przez alianckie lotnictwo. Jednak Polacy wykonali z nich nielegalnie odpisy, dzięki czemu przynajmniej dwa komplety pozostały w okupowanej Polsce. Jeden ukryto w siedzibie PCK w Warszawie. Niestety uległ on zniszczeniu w pożarze, kiedy jesienią 1944 r. Niemcy burzyli miasto, po upadku Powstania Warszawskiego. Drugi trafił do budynku Oddziału Chemicznego Instytutu Medycyny Sądowej i Kryminalistyki w Krakowie. Dokumentacja przetrwała w ukryciu aż do 1991 r. Wtedy to, podczas wykonywanych prac remontowych odnaleziono schowek, w którym się znajdowały.

25 września 1943 r. wojska radzieckie zajęły Smoleńsk. Natychmiast utworzona została „Komisja Specjalna do ustalenia i zbadania okoliczności rozstrzelania przez niemieckich najeźdźców faszystowskich w lesie katyńskim jeńców wojennych – oficerów polskich”. Jak wynika z nazwy, jeszcze przed zbadaniem dowodów, uznała ona winę niemiecką. Prace, którymi kierował Nikołaj Burdenko, zakończone zostały wydaniem 24 stycznia 1944 r. raportu. Sowieccy biegli sądowi stwierdzili w nim, na podstawie badań – jak twierdzono – ponownie ekshumowanych zwłok, że rozstrzelanie nastąpiło między wrześniem a grudniem 1941 r. Dowodem na to miały być gazety i listy znalezione ponoć przy zmarłych. Liczbę zabitych określili na 11 tys. Pozwalało to zawrzeć w niej większość zaginionych jeńców i zamknąć kwestię dalszych poszukiwań. Komisja stwierdziła, iż jeńcy polscy byli zatrudnieni w okolicach Smoleńska przy budowie dróg, tam dostali się w ręce Niemców i zostali przez nich rozstrzelani. Sowiecką wersję potwierdzali polscy komuniści, co doprowadziło do oficjalnego dwugłosu w tej sprawie.

Po zakończeniu II wojny światowej szansą na wskazanie winnych mógł być proces przywódców III Rzeszy przed Międzynarodowym Trybunałem Wojskowym w Norymberdze. W akcie oskarżenia (wniesiony przez prokuratora sowieckiego) znalazł się m.in. zarzut o popełnienie mordu na oficerach polskich w Katyniu. W okresie od 1 do 3 lipca 1946 r. sędziowie zapoznali się z materiałem dowodowym i przesłuchali świadków. Jedynym dowodem przedstawionym przez prokuraturę sowiecką był raport Komisji Burdenki. Trybunał zgodził się na przesłuchanie po trzech świadków każdej ze stron, czyli Niemców i Sowietów. Nie znalazł się w tym gronie żaden Polak. Trybunał nie odwołał się też do dowodów rzeczowych posiadanych przez Polaków przebywających na emigracji.

Jednym z przesłuchanych świadków był doc. Marko A. Markov z Bułgarii, w 1943 r. członek niemieckiej Komisji Katyńskiej, który po zakończeniu wojny został oskarżony przez bułgarski Najwyższy Trybunał Wojskowy o współpracę z Niemcami i jako „wróg ludu” spędził wiele miesięcy w więzieniu. Po odzyskaniu wolności nagle zmienił swoje zeznania. W Norymberdze oświadczył, że w 1943 r. został – wbrew swemu przekonaniu – zmuszony do podpisania niemieckiego dokumentu, a winę za mord na Polakach ponoszą Niemcy. Postawa taka była zapewne ceną za odzyskanie przez niego wolności.

Inaczej zachowali się: prof. François Naville – specjalista z zakresu medycyny sądowej Uniwersytetu w Genewie oraz prof. Arno Saxén – zajmujący się anatomią patologiczną na Uniwersytecie w Helsinkach,którzy podtrzymali swoje opinie o winie Sowietów. Do złożenia zeznań dobrowolnie zgłosił się płk Friedrich Ahrens oskarżony przez Sowietów, wraz z 537 pułkiem łączności, o dokonanie mordu w Katyniu. Okazało się jednak, że nie było żadnych dowodów pozwalających podtrzymać to oskarżenie.

Wprawdzie w dołach śmierci odnalezione zostały liczne łuski z amunicji produkowanej w Niemczech, jednak badania oznakowania (symboli) na nich wskazało, że produkowane one były w okresie międzywojennym, kiedy to – w ramach współpracy militarnej – ZSRS sprowadzał bardzo dużo broni i amunicji z Niemiec. Część mordowanych jeńców dobijana była bagnetami. Podczas procesu nie wykorzystano informacji, że charakterystyczne ślady po nich pozwalały doskonale wskazać winnych – były one czworokątne, jakich używali Sowieci, a nie płaskie, jak nóż – używane przez Niemców.

W wyroku ogłoszonym w dniach 30 września – 1 października 1946 r. Międzynarodowy Trybunał Wojskowy w Norymberdze nie uznał Niemców za winnych dokonania Zbrodni Katyńskiej, jednak nie wskazał winnych. Sędziowie poprzestali na tym, że pominęli sprawę tej zbrodni w sentencji wyroku. Dla bieżących korzyści politycznych wygodniej było zachować milczenie.

Temat Zbrodni Katyńskiej często podejmowali Polacy żyjący na emigracji. W ramach tzw. literatury katyńskiej (dotyczącej jeńców ze wszystkich trzech obozów specjalnych) publikowane były nie tylko wspomnienia (np. Władysława Andersa, Józefa Czapskiego, Stanisława Swianiewicza, Bronisława Młynarskiego), ale również monografie naukowe (np. Janusza Zawodnego). Pozwalały one szerzyć wiedzę o Zbrodni Katyńskiej w świecie.

W związku ze zmianami w międzynarodowej sytuacji politycznej i wzrostem napięć pomiędzy ZSRS i USA w 1949 r. powołana została amerykańska Komisja do Badania Zbrodni Katyńskiej. Kierował nią Arthur Bliss-Lane, były ambasador USA w Polsce. Komisja ta zgromadziła przede wszystkim niemieckie publikacje z okresu II wojny światowej oraz dotarła do materiałów posiadanych przez środowiska polonijne w Londynie. Nie miała jednak możliwości zbadania innych dokumentów.

We wrześniu 1950 r. w USA odtajniony i opublikowany został raport płk. Johna van Vlieta, który wraz z grupą brytyjskich i amerykańskich jeńców został przywieziony przez Niemców w 1943 r. do Katynia. W 1945 r. napisał on relację, w której potwierdzał wersję o sowieckiej winie za mord, jednak materiał ten został utajniony. Pod wrażeniem ujawnionego raportu grupa kongresmenów doprowadziła do powołania 18 września 1951 r. Komisji Kongresu dla zbadania Zbrodni Katyńskiej. Po roku, na podstawie informacji z przeprowadzonych przesłuchań oraz zgromadzonych dokumentów, komisja sporządziła raport. Kończył się on stwierdzeniem: „doszliśmy jednomyślnie do przekonania, iż nie ma żadnej kwestii, ani rozsądnej wątpliwości co do tego, że NKWD Związku Radzieckiego dokonało mordu masowego polskich oficerów i przywódców intelektualnych w lesie katyńskim w pobliżu Smoleńska”.Ustalenia amerykańskiej Komisji nie mały jednak przełożenia na oficjalną opinię o tej zbrodni w Polsce. Cenzura dbała, aby – jeśli już je wspomniano – prezentowane były jako „imperialistyczne kłamstwa”.

Dużo później, 1 stycznia 1972 r. władze Wielkiej Brytanii zdecydowały się odtajnić raporty Owena O’Malleya – brytyjskiego ambasadora przy rządzie RP w 1940 r., które były adresowane do ministra spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii Anthony’ego Edena. O’Malley jednoznacznie wskazywał w nich, że winę za zbrodnię w Katyniu ponosiło sowieckie NKWD. Mimo braku wątpliwości w tej kwestii, w 1943 r. Eden stwierdził, iż „[…] ubolewa nad losem oficerów polskich, lecz nawet gdyby nie żyli, to umarłych nie wskrzesi akcja rządu polskiego, lecz naraża ona na całkowitą przegraną sprawę z Rosją”. Względy polityczne sprawiły, że prawda o winnych mordu w Katyniu została utrzymana w tajemnicy.

W Polsce, oddanej pod wpływy ZSRS, oficjalnie obowiązywała wersja o winie niemieckiej za Zbrodnię Katyńską. Jednak mimo komunistycznej propagandy nie brakowało ludzi, którzy nie tylko znali prawdę o tragedii w Katyniu, ale również gotowi byli ponosić karę za jej głoszenie. Szczególnie represyjne pod tym względem było pierwsze powojenne dziesięciolecie. Nawet po śmierci Stalina, mimo pewnej „odwilży” i rozliczeń wywołanych tajnym referatem Nikity Chruszczowa „O kulcie jednostki i jego następstwach”, przedstawionym na XX Zjeździe KPZR w 1956 r., nie została ujawniona prawda o winie Sowietów za wymordowanie Polaków. Podanie do wiadomości takiej informacji spowodowałoby konieczność ujawnienia dokumentacji dotyczącej zbrodni i wskazania personaliów jej sprawców. A także przyznania, że Stalin zdecydował, aby wymordować jeńców wojennych, chronionych prawem międzynarodowym. XX Zjazd odbywał się zaledwie dwa lata po ogłoszeniu przez komisję Kongresu USA, iż winę za śmierć polskich oficerów w Katyniu ponoszą Sowieci. W tej sytuacji, w okresie trwającej „zimnej wojny”, byłoby to dostarczanie argumentów wrogom.

Aby odwrócić uwagę od prawdziwego miejsca zbrodni, Sowieci wyeksponowali miejscowość Chatyń, położoną 250 km na wschód od Katynia,w której Niemcy wymordowali miejscową ludność.W 1969 r. urządzone zostało tam centrum martyrologiczne, które w maju 1972 r. odwiedził prezydent USA Richard Nixon, podczas swojej wizyty w ZSRS. Dla cudzoziemców podobnie brzmiące nazwy Katyń i Chatyń łatwo mogły uchodzić za to samo miejsce, stanowiąc uwiarygodnienie sowieckiej mistyfikacji.

Przełom lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych w Polsce to okres dużego zainteresowania sprawą Katynia. Nie miało ono oczywiście charakteru oficjalnego. Pojawiały się jednak liczne książki, najczęściej nielegalne przedruki wydawnictw ukazujących się wcześniej na Zachodzie, publikowane w tzw. drugim obiegu, a wśród nich książki: Jerzego Łojka (wydana pod pseudonimem Leopold Jerzewski) „Dzieje sprawy Katynia” oraz Czesława Madajczyka „Dramat katyński”. Swoją postawę wobec tragedii katyńskiej wielu Polaków manifestowało, stawiając 13 kwietnia zapalone świece w oknach oraz fundując tablice pamiątkowe w kościołach. 31 lipca 1981 r., staraniem Komitetu Katyńskiego, stanął na Cmentarzu Powązkowskim w Warszawie pomnik ku czci zamordowanych. Jednak jeszcze tej samej nocy został on „zrabowany przez nieznanych sprawców”. Na tak demonstracyjne wyrażanie poglądów władze nie chciały się zgodzić. Mimo zagrożenia represjami ze strony Służby Bezpieczeństwa 4 kwietnia 1979 r. rozpoczął działalność Instytut Katyński z siedzibą w Krakowie. Początkowo miał on charakter nielegalny i skupiał wąskie grono osób.

W zmieniającej się sytuacji politycznej, zyskująca coraz większe znaczenie opozycja antyrządowa w Polsce, zmuszała władze nie tylko do ustępstw politycznych, ale także do liberalizacji życia. Na fali wprowadzanej w ZSRS „pieriestrojki” 21 kwietnia 1987 r. sekretarz generalny KC KPZR Michaił Gorbaczow i I sekretarz KC PZPR Wojciech Jaruzelski podpisali deklarację, na mocy której utworzona została komisja historyków partyjnych Polski i ZSRS. Miała ona wyjaśnić problemy ze wspólnej historii obu krajów. Ze względu na zainteresowanie społeczne pierwszeństwo w rozmowach ze strony polskiej zyskała sprawa mordu w Katyniu. Niestety sowiecka cześć komisji, kłamliwie tłumacząc się brakiem źródeł, nie przedstawiła oficjalnego stanowiska w sprawie odpowiedzialnych za tą zbrodnie. W oparciu o posiadane materiały, Polacy sami opracowali informacje o winie NKWD za mord oraz określili datę rozpoczęcia egzekucji jeńców z Kozielska, Starobielska i Ostaszkowa na 4 kwietnia 1940 r.

Ponieważ temat Katynia przestał być „publiczną tajemnicą” i można było o nim w Polsce mówić otwarcie, krewni zamordowanych zaczęli organizować się w Rodziny Katyńskie. W maju 1989 r. oficjalnie została zarejestrowana pierwsza z nich. Z inicjatywy Niezależnego Komitetu Historycznego Badania Zbrodni Katyńskiej rozpoczęto od 1990 r. wydawanie „Zeszytów Katyńskich”.

Również wśród rosyjskich historyków i publicystów byli tacy, którzy chcieli rzetelnie badać to zagadnienie i prowadzili niezależne poszukiwania dokumentów. Przełom nastąpił w 1990 r., kiedy pozwolono im na kwerendę w aktach Archiwum Specjalnego i w Centralnym Państwowym Archiwum Naczelnego Zarządu Archiwów przy Radzie Ministrów ZSRS. W połowie marca 1990 r. sowiecka prasa opublikowała komunikat o odnalezieniu przez Natalię S. Lebiediewą dokumentów, które potwierdzały fakt rozstrzelania polskich oficerów przez NKWD. Jednocześnie potwierdziło się, że najważniejszą barierą w ich „odnalezieniu” była niechęć sowieckich władz, a nie ich rzeczywisty brak.

13 kwietnia 1990 r. – w dniu obchodzonym obecnie jako Światowy Dzień Katynia – wydane zostało w Moskwie oficjalne oświadczenie agencji TASS. Komunikat potwierdzał odpowiedzialność NKWD za wymordowanie polskich oficerów wiosną 1940 r.Personalnie obwinieni zostali Ławrientij Beria i Wsiewołod Mierkułow. Było to przełomowe wydarzenie, gdyż po raz pierwszy – po upływie pół wieku – władze ZSRS przyznały się do winy za Zbrodnię Katyńską. Tego samego dnia prezydent M. Gorbaczow przekazał przebywającemu na Kremlu prezydentowi W. Jaruzelskiemu pierwszą partię dokumentów dotyczących polskich jeńców. Ujawnienie ich spotkało się z ogólnym zainteresowaniem społecznym, mającym swój oddźwięk w mediach. Znacznie mniejszy rozgłos towarzyszył przekazaniu 22 czerwca 1990 r., na ręce konsula generalnego RP w Kijowie Ryszarda Polkowskiego, kolejnej partii dokumentów. Mimo utajnienia miejsca ich przechowywania udało się ustalić, że pochodziły one z Centralnego Archiwum Państwowego Armii Radzieckiej. Kolejna część materiałów przekazana została prezydentowi Lechowi Wałęsie 14 października 1992 r. Wśród nich znalazł się podstawowy dla wyjaśnienia zbrodni tzw. Pakiet nr I, który zawierał m.in. wniosek Berii o wymordowanie polskich jeńców wojennych, internowanych oraz więźniów, a także wyciąg z protokołu posiedzenia Biura Politycznego KC WKP(b) z 5 marca 1940 r., podczas którego wniosek ten zaakceptowano i ustalony został tryb jego realizacji.

Od lat 90. XX w. w Polsce ukazują się liczne publikacje na temat zbrodni dokonanej na polskich jeńcach z obozów specjalnych w Kozielsku, Starobielsku i Ostaszkowie. Są to monografie i artykuły naukowe oraz popularne, biogramy zamordowanych, a także analizy i przedruki nieznanych do tej pory dokumentów. Poszerzają one zasób wiedzy na temat sytuacji w obozach oraz samych mechanizmów przeprowadzenia mordu, m.in. na podstawie materiałów przejętych z archiwów sowieckich. Informacje na temat Zbrodni Katyńskiej można również odnaleźć na stronach internetowych.

Na skutek nalegań strony polskiej wiosną 1990 r. prokuratury: charkowska na Ukrainie i twerska w Rosji, wszczęły śledztwa w sprawie ustalenia winnych zbrodni popełnionej na jeńcach „obozów specjalnych”.Spośród przesłuchanych ok. tysiąca świadków najważniejsze informacje pozyskano od: Mitrofana Syromiatnikowa i Dymitra Tokariewa. Ten pierwszy w latach 1939–1941 był starszym dozorcą bloku wewnętrznego więzienia NKWD. Jego zeznania dotyczyły przebiegu mordu na jeńcach ze Starobielska, który miał miejsce w Charkowie. Drugi – to ówczesny szef NKWD w Kalininie (Twerze). Jego wypowiedź odnosiła się do jeńców obozu w Ostaszkowie i zawiera ona opisany z pedantyczną dokładnością przebieg zbrodni oraz jej organizacyjne i techniczne szczegóły.

Jednak nie wszyscy żyjący świadkowie chcieli składać zeznania. Mjr. Piotr Soprunienko – były szef Zarządu do Spraw Jeńców Wojennych – stwierdził: „o Katyniu usłyszałem z okazji przyjazdu prezydenta Polski, Jaruzelskiego, do Moskwy w kwietniu 1990 r.”. Po rozpadzie ZSRS śledztwo kontynuowała prokuratura rosyjska. Zakończyło się ono 21 września 2004 r. postanowieniem o umorzeniu. Nikomu nie postawiono zarzutów, ponieważ Rosjanie nie uznają mordu katyńskiego za ludobójstwo, a jedynie za zbrodnię, której ściganie uległo przedawnieniu. W związku z tym, Komitet Katyński złożył 30 listopada 2004 r. w Instytucie Pamięci Narodowej – Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa. IPN wszczął śledztwo. Głównym celem postępowania jest ustalenie sprawców zbrodni, od wydających rozkazy po bezpośrednich ich wykonawców.

Ponieważ Rosja nie uznała tej zbrodni za mord z powodów politycznych, członkowie Rodziny Katyńskiej wnieśli skargę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. W wyroku ogłoszonym 6 kwietnia 2012 r. orzekł on, iż: morderstwo polskich oficerów w Katyniu było zbrodnią wojenną, która nie ulega przedawnieniu, a Rosja poniżająco traktowała krewnych ofiar odmawiając im statusu pokrzywdzonych. Trybunał uznał jednak, że nie ma uprawnień do oceny śledztwa ze względów formalnych, ponieważ dotyczyło ono wydarzeń z 1940 r., czyli z czasu, gdy nie tylko nie było trybunału, ale również konwencji praw człowieka (weszła ona w życie w 1953 r.).

Jednak żaden wyrok nie zmieni świadomości zwykłych mieszkańców Federacji Rosyjskiej. Mimo przyznania się do winy władz ZSRS oraz dowodów w postaci dokumentacji archiwalnej, w ostatnich latach nadal pojawiają się publikacje, których autorzy winą za Zbrodnię Katyńską obarczają Niemców. Sztandarowym przykładem są artykuły i książki dziennikarza Jurija Muchina. Pomimo absurdalności przedstawianych tez i „dowodów”, niepokoi fakt, ze tego typu wydawnictwa ciągle jeszcze ukazują się i znajdują odbiorców. Jednocześnie w Rosji publikuje się też wiele artykułów i książek, które rzetelnie prezentują prawdę o Zbrodni Katyńskiej m.in. autorstwa: Wladimira Abarinowa, Andrieja Gurianowa, Natalii S. Lebiediewej, Walentiny Parsadanowej i Olega Zakirowa.

Tak jak Niemcy po zakończeniu II wojny światowej musieli zmierzyć się z faktem odpowiedzialności za zbrodnie III Rzeszy, tak obywatele Federacji Rosyjskiej muszą pogodzić się z tym, że są historycznymi dziedzicami „dokonań” reżimu stalinowskiego. Przed nimi trudne zadanie wypracowania formuły, która godziłaby ten fakt z brakiem bezpośredniej, personalnej odpowiedzialności za te czyny współczesnych Rosjan.

Warsaw Institute

Artykuł pierwotnie ukazał się na stronie think tanku Warsaw Institute.

[CZYTAJ TEN ARTYKUŁ]

This article originally appeared on the Warsaw Institute think tank website.

[READ THIS ARTICLE]