„Napaści na Polskę, o których tu mówić zamierzam, nie ograniczają się do wytykania przygodnych a nieuniknionych błędów, popełnianych przez niedoświadczony rząd – są to napaści powszechne, systematyczne, obmyślone z góry – napaści zorganizowane. Mamy tu do czynienia z istnym sprzysiężeniem, dążącym do dyskredytowania nie tylko rządu polskiego, ale całego polskiego narodu”.
Sarolea odebrał świetne wykształcenie akademickie i już jako młodzieniec został doradcą premiera Belgii, a w 1894 r. – w wieku 24 lat! – objął nowo utworzoną katedrę Filologii Francuskiej i Romańskiej na słynnym Uniwersytecie Edynburskim, gdzie wykładał przez kolejne 37 lat, od r. 1901 pełniąc jednocześnie funkcję Konsula Królestwa Belgii. Był w Anglii wielce ceniony, ciesząc się m. in. przyjaźnią wielkiego pisarza Gilberta K. Chestertona. To pełne pasji artykuły Sarolei w prasie brytyjskiej opisujące barbarzyństwo niemieckie w okupowanej podczas I Wojny Światowej Belgii wpłynęły zapewne na decyzję Agathy Christie, by uczynić genialnego detektywa Herkulesa Poirot właśnie belgijskim uchodźcą w Anglii.
Jak pisze amerykański publicysta Peter S. Rieth, współpracujący m.in. z „The Imaginative Conservative” i polskim kwartalnikiem „Opcja na Prawo”:
„Sarolea jest jednym z najwybitniejszych znawców, jacy kiedykolwiek pisali o kwestiach euroazjatyckich, w wielkim stopnie dzięki swoim podróżom i spotkaniom dotyczącym przedmiotu badań. Czytelnik jego fascynujących książek nie znajdzie w nich żadnych przypisów – owocu długiego ślęczenia w bibliotekach. Zamiast tego przepełnione są stwierdzeniami typu: „w czasie, kiedy tam byłem…”. Będąc naocznym świadkiem wojny rosyjsko-japońskiej w 1905 r., przyjacielem Lwa Tołstoja i twórcy podwalin państwa polskiego – Romana Dmowskiego, Sarolea wniósł zaiste pionierski wkład – znajomość historii z pierwszej ręki”.
[przekład mój – J. L.]
„Listy o Polsce” prof. Sarolea pisał w okresie 1918-1921, obserwując z sympatią rodzącą się w bólach i w bojach państwowość polską. Wówczas też stwierdził ze zdumieniem, że sympatii tej bynajmniej nie podziela większość państw europejskich, co sprawiło, że postanowił dogłębniej zbadać tę kwestię. I doszedł do wniosków znowu niepokojąco dla nas aktualnych:
„Obecna kampania przeciw Polsce jest wiernym powtórzeniem antypolskiej propagandy, która szalała w Europie przez cały wiek XVIII – toteż uważne zbadanie ówczesnych metod będzie zadaniem niezmiernie fascynującym. Rosja i Prusy czyniły w XVIII wieku to samo, co czynią obecnie: „mobilizowały” opinię całego świata przeciwko Polsce, przygotowując się do jej zniszczenia. Sądząc po wyniku, powodzenie tej propagandy było wprost zdumiewające. Dziś widzimy wszyscy, że rozbiór Polski był bezecną zbrodnią i punktem wyjścia wielu szalbierstw politycznych. Ale współcześni zapatrywali się na to inaczej i stawali przeważnie po stronie zaborców. Fryderyk, zwany Wielkim i Katarzyna, również zwana Wielką, przedstawiali się ówczesnym ludziom jako wspaniałomyślni i liberalni monarchowie, wkraczający do Polski z zamiarem przywrócenia tam porządku i zabezpieczenia praw dysydentom. [czyli innowiercom – J. L.] D’Alembert, Diderot, Grimm, Voltaire – wszyscy encyklopedyści francuscy prześcigali się w wysławianiu tych oświeconych despotów, którzy powodowali się wzniosłym pragnieniem podzielenia się „ciałem i krwią Polski”. […]
Propaganda antypolska w XVIII wieku wydała zadziwiające wyniki – nie wiem jednak, czy dzisiejsza propaganda nie cieszy się jeszcze większym powodzeniem. Wrogowie Polski mają dziś na swe usługi międzynarodową prasę, która jest jednym z najpotężniejszych narzędzi – okoliczności zaś, wśród których działają, są dla nich bardziej jeszcze sprzyjające niż za dni Voltaire’a”.
No dobrze, rozbiorcy mieli oczywisty interes w oczernianiu Polski i Polaków, jaki był jednak powód niemal powszechnej niechęci wobec naszego kraju, powiedzmy, w 1920 r., gdy nadludzkim wysiłkiem powstrzymywał bolszewicką nawałę grożącą wszak całej Europie? We wstępie do książki swego belgijskiego druha inny wielki przyjaciel Polski, Chesterton, wyjaśnia to prosto:
„Wykazywano nam, że Polacy są „histerycznymi dziećmi”, pozbawionymi dyscypliny i zmysłu praktycznego, niezdolnymi do wytworzenia żadnej formy bytu poza anarchią. „Histeryczne dzieci” odpowiedziały ważkim argumentem, zadając bolszewikom jedyny istotny cios, jaki ich dosięgnął i krusząc ich potęgę na polach bitew, podczas gdy my poprzestawaliśmy na zwalczaniu bolszewizmu w artykułach dziennikarskich, pobłażając mu jednocześnie tam, gdzie chodziło o zapewnienie sobie rynków zbytu.
Najciekawszym tedy rozdziałem tej niezmiernie pouczającej książki jest List Drugi: „O sprzysiężeniu przeciwko Polsce”. W szeregach tych „sprzysiężonych” znajduje się, oczywiście, obok prawdziwych wrogów Polski, wielu łatwowiernych głupców. Ci stanowią nawet większość i podczas kiedy pierwsi działają pod wpływem nienawiści, drudzy grzeszą przez nieświadomość. […]
W tym można doszukać się przyczyny niezrozumiałego wprost uprzedzenia z jakim mieszkańcy zachodniej Europy odnoszą się do sprawy polskiej, nie domyślając się nawet istnienia starej cywilizacji na polskich ziemiach. […] Nazywano niegdyś Pietrograd, noszący do niedawna znamienne miano Petersburga, — oknem, wybitym na Zachód. Można by z równą słusznością powiedzieć, że Berlin był dotychczas jedynym oknem, patrzącym na Wschód. Innymi słowy, narody zachodnie, a szczególnie ludy, trudniące się handlem, jak Amerykanie i Anglicy, patrzyły dotychczas na wschodnią Europę poprzez okulary niemieckiego profesora. A te złośliwe szkiełka miały tę właściwość, że o ile niekiedy powiększały świadomie Rosję, o tyle Polskę ukazywały zawsze w dziwnie umniejszonej postaci. […]
Jest to ten sam nauczyciel, który tak skwapliwie tłumaczył angielskiemu uczniowi, że ekspansja Niemiec na koszt Belgii i Danii jest koniecznością dziejową, zgodną z przyrodzonym prawem niemieckiego narodu […]. Tą zaś potęgą, tym wiecznym i jedynym podżegaczem jest Niemiec, mający na swe usługi, — zwłaszcza gdy o polską sprawę chodzi, — niemieckiego żyda.
Żyd miał w Polsce dawne porachunki z chłopem, a nawet ze szlachcicem. Z chwilą kiedy przedzierzgnął się w bolszewika, mógł wreszcie dać upust swojej nienawiści, wypowiadając żywiołowi polskiemu walkę otwartą, jak na bojownika narodowej sprawy przystało. Z tego punktu widzenia można zapatrywać się na przechodzenie żydów do bolszewickiego i syjonistycznego obozu za rzecz poniekąd korzystną. Bolszewik i syjonista atakują Europę z otwartą przyłbicą i kroczą odważnie po własnej drodze. Do chwili pojawienia się bolszewizmu niemiecki żyd czuł się może w gruncie rzeczy żydem, ale wysługiwał się idei niemieckiej. Tę ideę krzewił on w Polsce od samego początku, a u schyłku wojny i w Belgii. Chcąc deptać bezkarnie po relikwiach katolicyzmu i złamanej polskiej szabli, Herr Moses Mendoza przybierał na się postać jasnowłosego olbrzyma Północy…”.
[pisownia oryginalna]
Brutalna to diagnoza i narażająca dziś zarówno jej świętej pamięci (dosłownie, bo od wielu lat trwają w Watykanie zabiegi o beatyfikację Chestertona) autora, jak i cytującego ją na tak łatwo dziś ferowany zarzut „antysemityzmu”. Nawet, gdy ową opinię o niemieckich Żydach już w latach 30-ch XX wieku, w okresie prześladowań wobec nich narastających w hitlerowskiej III Rzeszy potwierdza inny znany antysemita – Julian Tuwim, tak oceniając działania Hitlera i żydowskie ofiary jego prześladowań:
„Po co mu był ten cały żydobijczy kram?
Teraz pewno żałuje, lecz próżno żałować…
Owe niemieckie Żydy, o ile ich znam,
Śmiało mogłyby z tą głupią bandą maszerować”.
Jeśli jednak przyjrzymy się ostatniej sekwencji wydarzeń prowadzących do zmasowanego ataku na Polskę, to jasno widać, kto jest jego inspiratorem, a kto spełnia rolę głupawego ucznia „niemieckiego profesora”:
1) Państwo żydowskie za sowitą rekompensatę przez dekady pomaga Niemcom zdjąć z siebie odium twórców i realizatorów Holocaustu, początkowo przez przerzucenie winy na bliżej nieokreślonych „nazistów”.
2) Jednocześnie Izrael odmawia jakiegokolwiek rozliczenia się ze zbrodniami dokonanymi podczas II Wojny z inspiracji niemieckiej i sowieckiej przez Żydów na Żydach, a już tym bardziej na Polakach.
3) Skoro zaś nie są winni Niemcy, a już na pewno nie Żydzi, to odpowiedzialnymi za wszystkie te zbrodnie należy uczynić Polaków, co też się czyni, w ostatnich latach coraz bezczelniej.
4) Dlaczego Polaków? A dlatego, że dzięki wspólnym już od stuleci (jak wskazują swoim rodakom Sarolea i Chesterton) działaniom „niemieckiego profesora” i jego rosyjskiego przyjaciela, Polska ma w Europie zszarganą bezpodstawnie opinię, którą skutecznie podtrzymują miejscowi Żydzi, wbrew oczywistym faktom oskarżając nasz kraj o najgorszy w świecie antysemityzm.
5) Premier Izraela Netaniahu najpierw dokonuje niesłychanego ataku na Polskę, potem w Moskwie wylewnie dziękuje Putinowi za „wyzwolenie” przez Armię Czerwoną Żydów, których wszak Rosja nigdy nie krzywdziła… Jakoś łatwo zapomniał, bidak, że wpływowy American Jewish Committee (ACJ) został założony w 1906 roku w reakcji na masowe pogromy Żydów w Rosji inspirowane przez carskie władze ręka w rękę z „patriotyczną” Czarną Sotnią, a jedynie niespodziewana śmierć Stalina wstrzymała przygotowywaną w 1953 r. gigantyczną operację antysemicką rozpoczętą przez rosyjskich komunistów nagonką na żydowskich „lekarzy-morderców”… Tymczasem, korzystając z całego tego zamieszania Niemcy jednocześnie po cichu finalizują plan budowy rosyjsko-niemieckiego gazociągu North Stream II…
6) A w tymże czasie Żydzi amerykańscy forsują w Kongresie USA uchwałę o gigantycznych „odszkodowaniach” za żydowską własność w Polsce – bynajmniej nie na rzecz nielicznych już żyjących ofiar Holocaustu, a na rzecz amerykańskiej organizacji, którą żydowski badacz, prof. Norman Finkelstein bez ogródek nazywa Holocaust Industry – złodziejską bandą, żerującą na cudzym nieszczęściu.
I znów niezawodny profesor Sarolea wprost nam wskazuje, co powinien teraz czynić polski rząd, by przezwyciężyć owe niesprawiedliwe wobec Polski stereotypy, panujące w krajach Zachodu:
„Chcąc bronić się przed sprzysiężeniem tej miary rząd polski powinien ocknąć się i wzbudzić w sobie poczucie odpowiedzialności. Nie ma prawa być dłużej obojętnym widzem. Nie może poprzestawać, jak dotąd, na odpieraniu kłamstwa wyniosłym milczeniem. […] Ale dziś propaganda antypolska przybrała takie rozmiary, że zagraża wprost istnieniu polskiego państwa. Dziś nie ma czasu do stracenia: orgii kłamstwa musi być przeciwstawiona propaganda prawdy. Jeśli systematyczne urabianie opinii przez kłamców i fałszerzy wydaje tak obfite plony, o ileż większe powodzenie powinni osiągnąć w urabianiu tej opinii szermierze prawdy? […] Niechże rząd polski broni polskiej sprawy z bezstronnością i odwagą, niech otwarcie wskaże trudności, z którymi walczyć musi, a jestem przekonany, że prawda zwycięży i naród polski odzyska tę życzliwość i współczucie, które mu są niezbędnie potrzebne, a na które w pełni zasługuje”.
Więc nie bójmy się wskazać za naszymi prawdziwymi przyjaciółmi z Zachodu również naszych prawdziwych wrogów. Tylko stanąwszy w Prawdzie możemy spowodować zwycięstwo Prawdy i klęskę kampanii nikczemnych oszczerstw pod adresem Polski. Chcieliście Prawdy – no to ją macie!
Jerzy Lubach