„Do broni więc, Narodzie Polski, Litwy i Rusi, do broni!
Bo godzina wspólnego wyzwolenia już wybiła, stary miecz nasz wydobyty,
święty sztandar Orła, Pogoni i Archanioła rozwinięty”.
Z Manifestu Tymczasowego Rządu Narodowego.
(Warszawa, 22 stycznia 1863 r.)

Pod koniec XVIII wieku Rzeczpospolita zniknęła z mapy Europy. Trzech zaborców – Rosja, Prusy i Austria rozerwały szlachecką Polskę. Polacy, Litwini, Ukraińcy, Białorusini oraz inne narody, straciły najdroższy skarb – Wolność i Ojczyznę. Europa Wschodnia pogrążyła się w mroku carskiego despotyzmu. Lecz naród nie poddał się, a ojczyzna nie zginęła. Żyła w sercach tych, którzy pielęgnowali wiarę, język i tradycję przodków. Dla jej wolności oddawali życie patrioci z Polski, Litwy i Rusi (Ukrainy) – powstańcy kościuszkowscy, legioniści Księstwa Warszawskiego, powstańcy Zrywu Listopadowego oraz bohaterowie Powstania Styczniowego.

Włodzimierz Iszczuk

Redaktor naczelny portalu Jagiellonia.org i czasopisma „Głos Polonii”

22 stycznia 1863 roku, Tymczasowy Rząd Narodowy opublikował Manifest, w którym wezwał narody Polski, Litwy i Rusi do walki o wolność. Ogłosił odbudowę Rzeczypospolitej „bez żadnej hegemonii któregokolwiek z tych trzech narodów”. Ponieważ dokument obiecał Litwinom i Rusinom (Ukraińcom) pełną swobodę w podejmowaniu decyzji, pozostanie w sojuszu z Polską lub samodzielne budowanie własnego losu.

Ten postępujący, w kontekście narodowościowym, manifest został przyjęty także z udziałem żytomierzan – Jarosława Dąbrowskiego oraz Zygmunta Sierakowskiego. Ich losy były ściśle związane z Kresami Wschodnimi. Obaj świetnie rozumieli, że jedność Polski, Litwy i Rusi (Ukrainy) będzie możliwa, bez przymusu, a jedynie w warunkach wzajemnego szacunku i przy pełnej świadomości i dobrowolności. Dlatego zwrócili się do wszystkich narodów cierpiącej i ukrzyżowanej Ojczyzny, wzywając ich do walki „Za wolność Waszą i Naszą!”, a sztandary Orła, Pogoni i Archanioła – flagi Polaków, Litwinów oraz Ukraińców – dumnie załopotały nad ich głowami.

Stolicą powstańców na Ukrainie był Żytomierz

W 1859 roku, w celu przygotowania powstania w Warszawie założono pierwszy Tajny Komitet. W tym samym roku w Żytomierzu stworzono Komitet Wołyński, na czele ze znanym pisarzem Apollonem Korzeniowskim. Początkowo organizacja działała pod przykrywką legalnego towarzystwa specjalizującego się w popularyzacji książek, które miało rozległą sieć księgarń w Kijowie, Odessie, Lwowie, Wilnie i innych miastach. W 1860 roku towarzystwo zostało przekształcone w organizację polityczną. Rok później władze ją zlikwidowały, lecz towarzystwo nie zaprzestało działalności. Inną powstańczą organizacją działającą w Żytomierzu było Towarzystwo Rolnicze, założone przez „białych”, czyli przedstawicieli polskich magnatów i zamożnej szlachty.

Po zastrzeleniu 105 osób podczas demonstracji w Warszawie, Polacy stanowczo opowiedzieli się przeciwko władzy okupacyjnej. Rozpoczęto tworzenie struktur podziemnego państwa polskiego. W czerwcu 1862 roku w Warszawie „czerwoni” stworzyli Centralny Komitet Narodowy, w którym znaczącą pozycję zajmowali mieszkańcy Żytomierza i Berdyczowa: Jarosław Dąbrowski, Zygmunt Sierakowski oraz Zygmunt Padlewski. Pod koniec 1862 roku, na wszystkich terenach należących do byłej Rzeczypospolitej, „czerwoni” stworzyli polskie państwo podziemne. Zostały zorganizowane wojewódzkie, powiatowe oraz miejskie samorządy, policja krajowa i poczta. Założony został również system fiskalny, z siecią tajnych celników.

Na Ukrainie został utworzony Komitet Centralny, który w sierpniu 1862 roku został przemianowany w Komitet Prowincjonalny. Po wybuchu powstania doszło do kolejnych zmian w nazewnictwie. Centralny Komitet Narodowy stał się Tymczasowym Rządem Narodowym, a Komitet Prowincjonalny – Wydziałem Prowincjonalnym Rusi, którym kierowali: pułkownik Edmund Różycki (dowódca wojsk powstańców), Antoni Chamiec (komisarz), Bronisław Żukowski (rewolucyjny naczelnik miasta Żytomierza). Oprócz tego, w mieście działała główna podziemna drukarnia, w której Wydział Prowincjonalny drukował własną gazetę o nazwie „Walka”. W celu konspiracji na wszystkich dokumentach figurowała nazwa „Kijów”, ale de facto stolicą i siedzibą władz powstańców na Ukrainie był Żytomierz.

Stan wojenny w Żytomierzu

27 lutego 1861 roku, podczas demonstracji w Warszawie, rosyjscy zaborcy po raz kolejny pokazali swoje prawdziwe oblicze. Wojsko i policja przelały krew pięciu polskich patriotów. 8 kwietnia na Placu Zamkowym mordercy jeszcze raz ostrzelali bezbronny tłum. Zginęło sto osób a kilkaset zostało rannych. Masakra była szokiem dla Polaków i wywołała ogromne poruszenie, to był punkt zwrotny. W społeczeństwie rosło oburzenie brutalnymi działaniami rosyjskich morderców.

Wiadomości o zbrodniach Rosjan w Warszawie szybko dotarła do Wołynia, Podola i Kijowszczyzny. Społeczność polska była zszokowana okrucieństwem zaborców. Zaczęły pojawiać się ośrodki oporu i nieposłuszeństwa. Patrioci wezwali Polaków do żałoby narodowej oraz walki o wolność Rzeczypospolitej. Polacy przestali uznawać carskich namiestników. Administracja rosyjska w Żytomierzu błyskawicznie zauważyła wzrost aktywności Polaków. Przykładowo, gubernator wołyński Drucki-Sokoliński w sprawozdaniu do kijowskiego generał-gubernatora Wasilczykowa zgłasza, że w Żytomierzu w ręce żandarmów wpadło kilka odezw antyrosyjskich. Wyraził również zaniepokojenie, że zgodnie z raportami agentów, Polacy zbierają się na tajne narady w celach rewolucyjnych.

To była prawda, narady rzeczywiście się odbywały. Świadomi przedstawiciele społeczeństwa pragnęli stawić opór Moskalom. Na początku marca 1861 roku, przybył do Żytomierza syn Adama Mickiewicza – Władysław Józef Mickiewicz, by wziąć udział w posiedzeniu Komitetu Wołyńskiego. Podczas spotkania omówiono formy oporu społecznego, sposoby organizowania demonstracji oraz pozyskania środków na stworzenie wydawnictwa literatury podziemnej.

Wkrótce, w Katedrze św. Zofii w Żytomierzu, odbyła się uroczysta Msza Święta, która zakończyła się śpiewem polskiego hymnu narodowego i manifestacją patriotyczną. Następnego dnia w Kościele Św. Jana z Dukli odbyła się liturgia żałobna za zabitych w Warszawie, z udziałem wszystkich znanych polskich rodzin Żytomierza. Wśród nich znaleźli się, marszałek gubernialnego zgromadzenia szlacheckiego – Karol Mikułycz, marszałek powiatowego zgromadzenia Lucjan Niewmierzycki oraz pisarze: Aleksandr Groza, Antoni Petkiewicz, Jan Prusinowski i Apollo Korzeniowski.

Wszystkim manifestacjom w Żytomierzu towarzyszyła akcja zbierania środków „na potrzeby Kościoła i Kraju”. Jedną z tych akcji prowadził osobiście biskup Diecezji kijowsko-żytomierskiej Kasper Borowski. Zgromadzone fundusze kierowano na potrzeby powstania. W Żytomierzu zorganizowano, również zbiórkę pieniędzy dla rodzin zabitych w Warszawie. Nie zapomniano także o drukowaniu i doręczaniu odezw patriotycznych. Na szczególną uwagę zasługuje tutaj odezwa „Wiwat Polonia” oraz wiersz „Wołanie z Wołynia do Warszawy”.

Zaborcy zareagowali błyskawicznie. 14 marca 1861 roku Kijowski generał-gubernator zaalarmował do Ministra Spraw Wewnętrznych Rosji, że w Kijowskiej i Wołyńskiej guberni regularnie odbywają się liturgie żałobne za zabitych w Warszawie Polaków. Również wołyński gubernator Drucki-Sokoliński w raportach zauważył, że „ruch miejscowych Polaków ma charakter czysto rewolucyjny” i zaproponował jego gwałtowne stłumienie.

Represja i aresztowania zmusiły patriotów do zmiany taktyki. W celu uniknięcia aresztowań najbardziej aktywni uczestnicy protestów, opuścili miasto.

Jesienią 1861 roku przez południowo-wschodnie Kresy przetoczyła się nowa fala protestów. W Żytomierzu były one najliczniejsze. W nocy z 20 na 21 września na Placu Soborowym, naprzeciwko Kościoła Św. Jana z Dukli, został ustawiony żałobny krzyż, ozdobiony girlandami kwiatów, z napisem „pamięci Polaków, pomordowanych w 1861 roku”. Okazało się jednak, że Rosjanie obawiali się nawet symboliki chrześcijańskiej. Patrol policyjny zdemontował krzyż i schował go na posterunku.

Takie działania zaborców, były niezgodne z ludzkim rozumieniem moralności chrześcijańskiej. Oburzenie Polaków nie miało granic. Wiadomość o usunięciu krzyża błyskawicznie rozeszła się po całym mieście. Po południu tysiące rozgniewanych mieszkańców Żytomierza, z polskim hymnem narodowym na ustach maszerowali w kierunku Katedry Św. Zofii. Ogromne masy ludzkie wypełniły Plac Soborowy, ulicę Kijowską i ogród przed domem gubernatora. Ludzie domagali się od władz przywrócenia żałobnego krzyża na jego pierwotne miejsce.

W odpowiedzi Rosjanie użyli siły. Przeciwko demonstracji wyruszyły wojskowe oddziały żytomierskiego garnizonu wojskowego i policji konnej. Do wieczora ulice miasta oczyszczono. Tymczasem gubernator wołyński poinformował władze kijowskie o sytuacji w Żytomierzu. Generał-gubernator Kijowski bezzwłocznie wysłał telegram zezwalający na wprowadzanie stanu wojennego w tym mieście.

Kilka dni później car Aleksander II nakazał: „Proszę stan wojenny w Żytomierzu wdrożyć z całym surowością, ma on służyć jako przykład dla innych miejscowości. Wojska lokalizować w domach Polaków, żeby ciężar kwaterunku spadł na nich. Zabronić demonstracji”. 17 października 1861 roku gubernator wprowadził zakaz wykonywania polskich hymnów, odprawiania Mszy Świętej oraz liturgii żałobnej bez zezwolenia władz. Zaczęły się masowe aresztowania.

 

Według niepełnych danych statystycznych, w roku 1861 na Ukrainie zorganizowano 260 manifestacji, wśród nich 142 na Wołyniu. Niestety pokojowe demonstracje nie przyniosły żadnego rezultatu. Zaborcy nie chcieli iść na ustępstwa, nie chcieli żadnego dialogu. Jakikolwiek kompromis z zaborcami stał się niemożliwy. Było to zrozumiałe nawet dla najbardziej umiarkowanych patriotów. W stosunkach z administracją carską pozostał jeden argument – brutalna siła. Wkrótce rozpoczęły się przygotowania do walki zbrojnej.

Triumfalny marsz Jazdy Żytomierskiej

Powstanie na Ukrainie wybuchło w nocy z 26 na 27 kwietnia 1863 roku, trzy miesiące później, niż w Królestwie Polskim. W ciągu pierwszego dnia Tymczasowy Rząd Narodowy ogłosił Odezwę do mieszkańców Ukrainy wzywając do wsparcia swoich braci w Polsce i na Litwie. W sercach Polaków zapaliła się nadzieja.

Dowódcą powstańców na Wołyniu został Edmund Różycki, urodzony w Agatówce w powiecie żytomierskim, syn Karola, powstańca listopadowego, emerytowany oficer armii rosyjskiej. Oprócz niego dowódcami powstania zostali Izydor Kopernicki i Aleksander Jabłonowski. Przed wybuchem powstania Różycki stale przebywał w Żytomierzu – centralnej siedzibie władz powstańców na Ukrainie.

W kwietniu 1863 roku odbyła się narada wojenna w Sidorowie z udziałem generała Józefa Wysockiego, pułkownika Edmunda Różyckiego oraz Zygmunta Miłkowskiego. Zdecydowano na niej, że walka na Ukranie rozpocznie się z szeregu skoordynowanych działań. Różycki miał pobudzić do broni Wołyń, zgodę na przyłączenie się do niego miał wyruszający z Galicji generał Wysocki, a także Zygmunt Miłkowski z terenów Rumunii miał uzupełnić atak na Wołyniu.

Dnia 8 maja, zgodnie ze wspomnianym planem, nad rzeką Teterew na uroczysku „Pustocha” w pobliżu Żytomierza zgromadził się 850-osobowy oddział kawalerii na czele z pułkownikiem Różyckim. Wkrótce dołączył do nich oddział Jana Chranickiego, którego zadaniem było zabezpieczenie prawego skrzydła. Dodatkowo do Wołyniaków dołączyła partia Władysława Ciechońskiego oraz oddział kierowany przez prawosławnego szlachcica – Płatona Krzyżanowskiego. Grupa żytomierskich powstańców podwoiła się.

Rajd jazdy Edmunda Różyckiego od Żytomierza do Połonnego nazwano później Marszem Triumfalnym. Znów jak kiedyś, po ziemi dawnych Kresów maszerowali żołnierze Rzeczypospolitej. Ponownie zabrzmiały pieśni patriotyczne i namiętnie biły w piersiach polskie serca.

9 maja jednostka jazdy pułkownika Różyckiego weszła do Lubara. Miejscowy garnizon oddał miasto bez walki. Rosjanie złożyli broń. Podczas marszu w kierunku Połonnego powstańcy rozbrajali zdemoralizowanych zaborców praktycznie bez żadnego oporu. 12 maja 1863 roku pułk Różyckiego wziął Połonne, gdzie przez pięć dni, na próżno czekał na podejście oddziałów generała Wysockiego z Galicji.

Następnie udał się w kierunku wschodnim, aby połączyć się z oddziałem Jana Chranickiego. 16 maja w pobliżu Miropola nad rzeką Słucz natknął się na zasadzkę 500-osobowego rosyjskiego garnizonu pod dowództwem kapitana Nikołaja Kazakowa. Po dwóch dniach walki, jazda Różyckiego wycofała się, manewrując najpierw w stronę zachodu, a później w kierunku południowym. Odwrót broniła piechota, bohatersko ginąc na polu bitwy. Zginęło ponad 150 powstańców, 70 zostało schwytanych przez Rosjan. Ojczyzna nie zapomniała swoich synów. Walki o Miropol zostały upamiętnione na jednej z tablic na Grobie Nieznanego Żołnierza w Warszawie napisem „MIROPOL 17 V 1863”.

19 maja oddział Różyckiego zwyciężył w bitwie pod Worobijówką w powiecie Zwiagelskim, biorąc do niewoli 39 Moskali. Następnie Jazda Wołyńska przeniosła się na Podole, licząc na wsparcie miejscowych powstańców. Jednak tam, pod komendę Różyckiego przeszła jedynie niewielka grupa Szaszkiewicza, w liczbie sześćdziesięciu osób. Razem z nimi obozowali w miejscu legendarnym – w jarze Hańczarycha, w którym – według proroctwa Wernyhory – miał się rozegrać ostateczny bój z Moskalami. Ta prorocza i mistyczna aura podniosła morale polskich bojowników o wolność.

Jednak wkrótce okazało się, że rozpalenie ognia walki na Podolu będzie bardzo trudne. Również z Galicji nadal nie wkraczał generał Wysocki, na poparcie którego liczyli Wołyniacy. Biorąc pod uwagę odkryty naturalny krajobraz, Podole było niebezpieczne dla prowadzenia walki partyzanckiej. Ponadto wróg ściągnął w obszar działań powstańców znaczne siły wojskowe. W każdym momencie liczne wojska nieprzyjaciela mogły uderzyć ze wszystkich stron.

W takich okolicznościach, walka zbrojna straciła sens. Odtąd głównym celem Różyckiego było zachowanie składu osobowego Jazdy Wołyńskiej, dlatego doświadczony oficer zdecydował przedrzeć się przez granicę austriacką do Galicji. W tej chwili, dołączył do niego Eustachy Klukowski i niewielka grupa ocalałych pod Mińkowcami oddziałów Chranickiego i Ciechońskiego.

Wkrótce, 25 maja 1863 roku pod Laszkami, wojownicy Różyckiego starli się z 15-tysięcznym ugrupowaniem wojsk rosyjskich. Spod Laszek Wołyniacy udali się do miasteczka Koniecpol, gdzie odbyła się kolejna bitwa z licznym wojskiem nieprzyjaciela. Następnego dnia, 26 maja 1863 roku, Jazda Żytomierska zwyciężyła Rosjan pod Salichą i przedarła się do Galicji. Ostatnie resztki oddziału Różyckiego przekroczyły rosyjsko-austriacką granicę, po serii zaciętych bitew stoczonych w pobliżu miasta Radziwiłłówka 19 czerwca 1863 roku. Tak skończyła się walka zbrojna o wolność i niepodległość na Wołyniu.

Siły były nierówne. Przeciwko niewielkiej grupie powstańców walczyły tysiące dobrze wyszkolonych i uzbrojonych Rosjan. Jedynie w Kijowskim okręgu wojskowym znajdowało się ok. 45 tys. żołnierzy rosyjskich.

Należy pamiętać, że poświęcenie bohaterów nie były daremne, bronili honoru narodu i stworzyli heroiczny narodowowyzwoleńczy etos dla przyszłych pokoleń. Bohaterska walka żytomierskiej kawalerii pułkownika Różyckiego została złotymi literami wpisana w historię naszej ziemi.

Włodzimierz Iszczuk

Artykuł ukazał się pierwotnie na łamach czasopisma „Głos Polonii” z 15 kwietnia 2013 r.

Czasopismo „Głos Polonii”
Wydanie specjalne: HISTORIA Nr 1 / (2) 2019

Czasopismo „Głos Polonii”
Wydanie specjalne: HISTORIA Nr 2 / (2) 2020

Czasopismo „Głos Polonii”
Wydanie specjalne: HISTORIA Nr 3 / (1) 2021

BIBLIOTECZKA PORTALU PAMIĘĆ HISTORYCZNA POLSKIEGO CENTRUM MEDIALNEGO „JAGIELLONIA”