W ostatnich dniach dwukrotnie zetknąłem się z Edwardem Rydzem-Śmigłym. Najpierw na dziedzińcu Muzeum Wojska Polskiego, chwilę później – na Cmentarzu Powązkowskim, gdzie – niedaleko Bolesława Prusa – został pochowany. Mijająca w tym roku 80. rocznica śmierci naczelnego wodza z roku 1939 daje asumpt by o postaci tej, w kontekście ukraińskim, skreślić przynajmniej kilka słów.
RUNDA I: POCZĄTKI
Człowiek, na którego spadło gros odium wrześniowej klęski urodził się jako Edward Rydz w 1886 r. na terenie dzisiejszej Ukrainy, w obwodzie tarnopolskim. Tyle wiadomo na pewno. Nie ma natomiast zgody co do tego, czy przyszedł na świat w Brzeżanach, czy też w nieodległym, położonym kilka kilometrów na północ Łapszynie. Tak, czy owak, młodość spędził w Brzeżanach, gdzie jego ojciec pracował jako policjant. Ukończywszy w tym mieście szkołę średnią, przeniósł się na studia do Krakowa. Zdaje się, że do rodzinnej miejscowości wrócił na krótko w roku 1912 jako pierwszy komendant tamtejszej komórki „Związku Strzeleckiego” – powstałej we Lwowie paramilitarnej organizacji będącej zalążkiem Legionów Piłsudskiego
RUNDA II: WALKI W ROKU 1919
Z punktu widzenia spadkobierców całej, polsko-litewsko-ukraińskiej Rzeczpospolitej rok 1919, funkcjonujący w powszechnej świadomości jako czas znaczących sukcesów militarnych w rodzaju zajęcia Wilna, a nawet Mińska, był w zasadzie katastrofą. Owszem udało się oprzeć granicę południowo-wschodnią na Zbruczu, a nawet pchnąć ją dalej, ale za cenę antagonizmu polsko-ukraińskiego ciągnącego się przez cały okres międzywojenny aż po koszmarny, umiejętnie rozegrany przez Sowietów finał w postaci tragedii wołyńskiej, po dziś dzień kładącej się cieniem na wzajemnych stosunkach. Wówczas, na początku 1919 roku Polska toczyła z Ukrainą dwie wojny: jedną w Galicji z oddziałami Armii Halickiej, drugą na Wołyniu – z jednostkami podporządkowanymi Dyrektoriatowi URL – dwoma związkami militarnymi, które mimo zjednoczenia państw ukraińskich zachowały daleko posuniętą odrębność. I to właśnie na Wołyniu, na przełomie stycznia i lutego powstała grupa operacyjna „Kowel”, dowodzona przez gen. Edwarda Rydza. Jej zadaniem, jak sama nazwa wskazuje, było opanowanie Kowla (po opuszczeniu miasta przez Niemców) – co nastąpiło 4 lutego – i dalszy marsz w kierunku wschodnim. Nie dane było Śmigłemu dokończyć tej operacji, ponieważ mniej więcej po miesiącu został przesunięty na odcinek „litewski”.
RUNDA III: WYPRAWA KIJOWSKA 1920
Jeszcze przed sfinalizowaniem – 24 kwietnia 1920 r. – porozumienia między Rzecząpospolitą Polską, a Ukraińską Republiką Ludową , znanego bardziej pod nazwą „sojuszu Piłsudski-Petlura”, ruszyła na wschód wyprawa sojusznicza mająca na celu odwojowanie terenów zajętych przez bolszewików. „Wyprawa kijowska”, jak ją później nazwano, wpisywała się z jednej strony w ambitny międzymorski projekt polityczny Piłsudskiego, z drugiej strony zgodna była z koncepcją prometeizmu, czyli wyzwalania nierosyjskich narodów spod włazy imperium rosyjsko-sowieckiego. Do jej realizacji Naczelnik Państwa wyznaczył wodzów nie byle jakich – mowa o generałach Wacławie Iwaszkiewiczu, Janie Romerze i oczywiście – dowódcy walczącej w centrum 3. Armii – Rydza-Śmigłego, który w czasie wiosennej ofensywy roku ’20 wykazał się dużą zręczność, 26 kwietnia zajmując królewskie miasto Żytomierz, a następnie, 7 maja, wkraczając do Kijowa. Co prawda, już po miesiącu wojska polsko-ukraińskie musiały w popłochu opuszczać naddnieprzańską stolicę, by za moment bronić Warszawy, wolno jednak domniemywać, że gdyby wojna domowa w Rosji nie byłaby się potoczyła po myśli bolszewików, tj. gdyby dłużej utrzymali się biali generałowie, anarchiści, czy eserowcy, polsko-ukraińskie zdobycze 1920 mogłyby okazać się trwalsze.
Dominik Szczęsny-Kostanecki

Symon Petlura wita Edwarda Rydza-Śmigłego na dworcu kolejowym w Kijowie. Wyprawa kijowska, maj 1920 r.
