Chyba nikt lepiej niż Jarosław Iwaszkiewicz nie oddał metafizycznej grozy spowijającej granicę dwóch światów, bramy częściej niż z Zachodu na Wschód prowadzącej niestety w przeciwnym kierunku. W „Matce Joannie od Aniołów” powołał do życia emanującego dobrocią księdza Suryna, który, uległszy diabłu, dokonuje podwójnego morderstwa.
Najpierw ciężkie polsko-moskiewskie (raz przy udziale wojsk napoleońskich) zmagania o ten węzeł, następnie Katyń, wreszcie 10 kwietnia 2010 roku, czyli Smoleńsk. Prezydencki, choć pozostający w gestii KPRM samolot TU-154 M, rozbija się o godz. 8:41 czasu polskiego na moment przed planowanym lądowaniem.
Eksplozja – bo nie ma lepszego wytłumaczenia tego, co się wówczas stało – zabija 96-osobową załogę, z prezydentem RP na czele.
Społeczeństwo polskie pogrąża się w żałobie. Nie oszukujmy się: nie wszyscy. I nie chodzi o to, że niektórzy szybko wyrwali się z prostracji – niektórzy w ogóle się w niej nie zanurzyli, ot chociażby wesołkowate towarzystwo studentów Erasmusa w Paryżu, których siłą trzeba było ciągnąć – w sobotę! – na Rue de Talleyrand, a potem do Notre Dame de l’Assomption.
Przeleciał ptak, przepływa obłok, upada liść, kiełkuje ślaz
I cisza jest na wysokościach, i dymi mgłą smoleński las
Tym co różni poetów dobrych od największych jest to, że mają zdolność wieszczenia, nawet mimo siebie. Przecież przymiotnik „smoleński” pada w wierszu „Guziki” ze względu na komunistyczną cenzurę. A jednak! Trudno oprzeć się wrażeniu, iż nadświadomość mistrza Zbigniewa nawiązała wówczas łączność z Absolutem.
Przeklęta ziemia smoleńska mściła się na ofiarach zamachu długo po ich śmierci. Najpierw każąc roznegliżowanym, potwornie zmasakrowanym zwłokom leżeć w błocie, potem wkładając je do tandetnych, różowiutkich trumienek, wreszcie podając te ładunki na wojskowe paki – zupełnie jak w Katyniu, Charkowie, Twerze.
Potem była pseudo-sekcja, zaszywanie petów w ciałach ofiar, ślady uderzeń, pozamieniane zwłoki, zalutowane trumny i koszmar powtórnej ekshumacji. I ciążąca nad wszystkim mgła surrealistycznej dezynwoltury ówczesnych władz. Jak również spuszczona z szatańskiej smyczy swołocz sikająca do zniczy, klecąca krzyże z puszek po piwie „Lech”…
Diabły z Ludynia dotarły nad Wisłę, do serca Polski? Nie ma sensu bawić się w wielopiętrowe spekulacje – ważne, że takie skojarzenie jest uprawnione. Na szczęście nie ma takiego zła, z którego Bóg nie potrafiłby wyprowadzić jakiegoś dobra. Po latach, po 24 lutego 2022 ci, którzy upierali się przy „katastrofie”, wydają się o tamtych poglądach zapominać.
A Lecha Kaczyńskiego cytują dziś nawet jego dawni wrogowie.
Dominik Szczęsny-Kostanecki
ARCHIWUM PORTALU PAMIĘĆ HISTORYCZNA
Czasopismo „Głos Polonii”
Wydanie specjalne: HISTORIA Nr 1 / (2) 2019
Please wait while flipbook is loading. For more related info, FAQs and issues please refer to DearFlip WordPress Flipbook Plugin Help documentation.
Czasopismo „Głos Polonii”
Wydanie specjalne: HISTORIA Nr 2 / (2) 2020
Please wait while flipbook is loading. For more related info, FAQs and issues please refer to DearFlip WordPress Flipbook Plugin Help documentation.
Czasopismo „Głos Polonii”
Wydanie specjalne: HISTORIA Nr 3 / (1) 2021
Please wait while flipbook is loading. For more related info, FAQs and issues please refer to DearFlip WordPress Flipbook Plugin Help documentation.
BIBLIOTECZKA PORTALU PAMIĘĆ HISTORYCZNA POLSKIEGO CENTRUM MEDIALNEGO „JAGIELLONIA”
Please wait while flipbook is loading. For more related info, FAQs and issues please refer to DearFlip WordPress Flipbook Plugin Help documentation.
Please wait while flipbook is loading. For more related info, FAQs and issues please refer to DearFlip WordPress Flipbook Plugin Help documentation.