Pod koniec XVIII wieku Polska zniknęła z mapy Europy. Trzech zaborców: Rosja, Prusy i Austria rozerwało Rzeczypospolitą szlachecką. Europa Środkowo-Wschodnia pogrążyła się w mroku carskiego despotyzmu, ale ojczyzna żyła w sercach tych, którzy pielęgnowali wiarę, język i tradycję przodków. Dla jej wolności oddawali życie insurgenci kościuszkowscy, legioniści Księstwa Warszawskiego, powstańcy zrywu listopadowego oraz bohaterowie powstania styczniowego.

Włodzimierz Iszczuk

Redaktor naczelny portalu Pamięć Historyczna i czasopisma „Głos Polonii”

W 1864 roku, po upadku powstania styczniowego, zaczęła się intensywna rusyfikacja ziem dawnej Rzeczypospolitej. I choć w drapieżnym imperium Romanowów okrutny reżim carskiego samodzierżawia nasilił represje wobec polskiego społeczeństwa, duch walki narodowowyzwoleńczej nadal płonął w sercach patriotów.

Szansę na zadanie miażdżącego ciosu w samo serce znienawidzonego Imperium Rosyjskiego dostał od losu Antoni Berezowski, polski szlachcic i powstaniec styczniowy, urodzony 9 maja 1847 roku w Awratyniu koło Żytomierza.

Po klęsce styczniowej ten żołnierz pułku jazdy wołyńskiej wyemigrował do Paryża. Pracował tam jako ślusarz w warsztatach Kolei Północnej, gdzie wcześniej znalazł zatrudnienie jego dowódca z powstania, pułkownik Ruszczewski. Los uciekiniera nie był łatwy, nie złamało to jednak jego woli walki o wolność i niepodległość.

Okazja do zemsty pojawiła się podczas wizyty we Francji władcy Rosji. 1 czerwca 1867 roku Aleksander II przyjechał do Paryża na światową wystawę gospodarczą. Berezowski był obecny na dworcu kolejowym w czasie powitania cara przez tłumy paryżan. Właśnie wtedy zdecydował się na dokonanie zamachu na władcę znienawidzonego imperium.

5 czerwca były powstaniec kupił dwulufowy pistolet, a 6 czerwca udał się w rejon hipodromu w Lasku Bulońskim, którędy z parady wojskowej wracał imperator Rosji z dwoma swoimi synami oraz władcą francuskim Napoleonem III.

Około godziny 17 Berezowski oddał strzał, jednak jedna kula trafiła w konia żołnierza ochraniającego imperatora, a druga eksplodowała w pistolecie, raniąc samego Berezowskiego i trzy przypadkowe osoby. Zamach nie udał się. Patriota, który oddał ostatni strzał powstania styczniowego, został zatrzymany przez tłum rozgniewanych paryżan.

Podczas rozprawy sądowej 15 lipca 1867 roku Berezowski oświadczył, że zamachu dokonał sam, bez udziału innych osób i organizacji, a motywowała go chęć walki o niepodległą Polskę i pragnienie ukarania sprawcy cierpień narodu polskiego po powstaniu styczniowym. Wyraził też żal, że dopuścił się próby zabicia cara w bliskiej Polsce Francji, narażając tym interesy francuskie. Ława przysięgłych departamentu Sekwany uznała te okoliczności za łagodzące i skazała oskarżonego na ​dożywotnie ciężkie roboty na Nowej Kaledonii.

Berezowski nie miał szczęścia dożyć wyzwolenia ojczyzny spod jarzma zaborów. Zmarł 22 października 1916 roku, dwa lata przed odzyskaniem przez Polskę niepodległości, na odległej wyspie na Oceanie Spokojnym po drugiej stronie globu, tęskniąc za ziemią ojczystą.

Ironia losu sprawiła, że poplecznicy carskiego samodzierżawia, wbrew pierwotnym intencjom, uwiecznili pamięć o Berezowskim w jego ziemi rodzinnej – w Żytomierzu. Aby zademonstrować swoją lojalność wobec Imperium Rosyjskiego, żytomierska szlachta i lokalna elita na własny koszt zbudowała w samym centrum miasta kaplicę „Na cześć cudownego ocalenia cesarza Aleksandra II przed zamachem wołyńskiego Polaka Berezowskiego”, którą przez długie lata ludzie w skrócie nazywali kaplicą Berezowskiego.

Świątynia ta stała w sercu guberni wołyńskiej do lat 20. XX wieku. W ten sposób pamięć o patriocie, który oddał ostatni strzał powstania styczniowego, żyła wśród ludu żytomierszczyzny aż do czasów okupacji bolszewickiej.